Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 2 - godz. 14-ta


Dzisiaj jem ryż: ugotowałam 3 torebki ryżu (2 brunatnego i 1 białego, które wymieszałam ze sobą). Podzieliłam to na 4 porcje, ale już 3 zjadłam z odrobiną syrop z agawy, śmietanki i cynamonu (do ostatniej dodałam 1/2 średniego jabłka) o 8-mej, 11-ej i 14-ej. Chyba ryż bardziej mi odpowiada niż jaglanka (bez tych pysznych dodatków nie jest tak dobra). Ryż mniej pęczniej, nie starczy 300g, na kolację dogotuję kolejna porcję (jakieś 100g). Kaszy jaglanej zjadłam wczoraj 250g (łącznie ok. 900kcal), a dzisiejszy ryż? 1400kcal? Trochę dużo, ale w założeniach jest, że można go jeść w nieograniczonej ilości. Jutro zdecyduję się, czy będę jadła na zmianę kasza/ryż, czy tylko ryż.

W sumie nie jestem głodna, jem co 3 godziny. Dużo piję wody i ciepłych herbat, czarna kawę tez wypiłam, bo ciśnienie spadło mi niemiłosiernie (90/50) i pomogło.

Od wczoraj waga spadła o kilogram. Po detoksie sokowym też tak miałam, ale po kilku diach ten kilogram wrócił z nadwiązką. Dzisiaj waga pokazała 83,1 kg. No, właśnie tego obawiam się najbardziej: powrotu utraconych kilogramów po detoksie. Mam po nim jeść dużo warzyw i owoców, a przede wszystkim nie rzucić się na jedzenie. Tak zrobię.

Do południa robiłam porządki w garderobie, poukładałam ozdoby świąteczne, zrobiłam pranie, zmieniłam pościel. Poświęciłam czas dla siebie: zabiegi pielęgnacyjne (nacieranie octem jabłkowym, masaż, kąpiel). Byłam też na rehabilitacji, masaż klasyczny po prostu mnie rozwala - masażystka ma "rękę do tego".

Teraz chce mi się spać. Niby spałam 8 godzin, a jakby za mało.