...jak sobie pomyślę, że jeszcze dwa miesiące i brzuch opustoszeje....
Tak długo się czeka na to dzieciątko, a teraz coraz więcej obaw. Tak się przyzwyczaiłam do tego brzucha, że prawie uwierzyłam, że zostanie tak na zawsze...;)
Jakoś przez zajęcia w szkole rodzenia dotarło do mnie, że to się jednak kiedyś skończy i to nawet nie tak całkiem daleko... Teraz dziecię nie ma praktycznie żadnych wymagań. Siedzi sobie w brzuszku, kopie i kręci się całymi dniami, nawet w nocy (na szczęście potrafię to dokazywanie przespać), a za kilka tygodni urodzi się mały człowieczek. I skąd ja mam wziąść do niego instrukcję obsługi???;)
Czy dam sobie radę jako mama???
Najbardziej obawiam się powrotu do pracy. Dokładnie tego, jak ja wszystko pogodzę. Bo nie stać nas na taki luksus, że będę siedziała w domu dłużej niż przewiduje macierzyński. 18 tygodni to zdecydowanie za mało. Dzidziuś jest wtedy jeszcze taki maleńki, taki niesamodzielny... Jak Sebastian da sobie z nim radę, i moja mama...
Tyle obaw rodzi się w głowie pod sam koniec tych dziewięciu miesięcy...
A z drugiej strony nie mogę się doczekać, aż zobaczę tą naszą kruszynkę, jak pierwszy raz się uśmiechnie... Jak będę dumna z każdego małego postępu w rozwoju. Podnoszenia główki, przewracania się na boczek, siedzenia...
Eh...:)
Tak poza tym, to zdrówko nam dopisuje. Skończyły się (tfu tfu) infekcje gardła. Mam pierwszy raz od początku ciąży idelane wyniki moczu. Cukier i morfologia ok. Upał dokucza trochę. Ciągle zapominam, że jednak noszę przed sobą mały ciężar i chciałabym nadal wszystko robić szybko i dużo. Mam więcej energii niż na początku i w połowie.
Wczoraj zdałam sobie sprawę, jak "niewydolna" już się robię. Z okazji "eskalatora"-imprezy muzycznej w Będzinie- musiałam iśc z Sosnowca do Będzina pieszo. Z Pogoni pod stadion.( dla niewtajemniczonych...kawałek drogi). Cóż... normalnie trochę czasu by mi to zajęło, a jeszcze w moim stanie ledwo doszłam. Musiałam potem podjechać jeden przystanek pod górę pod blok autobusem, bo nie dałabym rady się wspiąć... Nawet nie miałam ochoty ani siły, iść zobaczyć tą całą imprezę. Za to Danzela doskonale było słychać pod blokiem. A od wczoraj za ten "spacerek" mści się na mnie mój kręgosłup, z którym na codzień żyjemy w zgodzie.
Ależ się dzisiaj rozpisałam....Zmykam, bo miałam dzisiaj też troszkę męczący dzień.
Pozdrawiam Was wszyściutkie. Miłego weekendu.
Mimi123
9 czerwca 2008, 20:11Twoje obawy są normalne-będzie dobrze:) 3maj się!!!
Miuriel3
9 czerwca 2008, 18:29chyba mamy te same obawy przedporodowe. trza zorganizować spotkanie;) może tym razem Twoje okolice;)
babola
9 czerwca 2008, 12:40Każda matka chce dac dziecku wszystko co mu potrzeba i najlepsze.Nauczysz sie wybierać i przebierać. Fakt dziecko kosztuje.Z takim problemem boryka sie wiekszość ludzi.Nie wszystko mozna dać i kupić. Nauczysz sie tego. Zawsze będziesz musiała wybierać w ofertach naszego rynku.Wbrew pozorom nie najważniejsze jest to w jakim wózku bedziesz go wozić i czy ubranka będą marki chico. Nie ukrywam i wiem że sama wyprawka jest cholernie droga, a tym bardziej że przez ten pierwszy rok dziecko rosnie i potrzeba ciągle nowych ubranek.Jedyna rada to kupowac wieksze, dłużej w nich pochodzi. Sądzę Madziu że poradzicie sobie, jak juz pisałas nauczyłas sie oszczędzać a to bardzo dużo. Nie lękaj sie. Jak to moja babcia mówiła"Pan Bóg dał dziecko to da i na jego wychowanie." Jeszcze jedna rada, zrób wszystko co w twojej mocy aby karmic piersia jak najdłużej.Masz połowę kasy w kieszeni na inne rzeczy. Mnie to nie było dane niestety. sciskam Cie Madziu mocno i trzymam kciuki. P.S. Kiedy masz termin?
daryjka0410
9 czerwca 2008, 12:37Nie martw się, wszystko się napewno jakoś poukłada. Fajnie masz że masz gdzie wracać (praca) ja mam jeszcze gorzej, bo przeprowadziliśmy się i muszę tutaj szukać pracy, bo do obecnej mam 130km, a też nas nie stać na luksus mojego "niepracowania" rodzice też daleko, zostaniemy sami z dzidzią-będziemy musieli zatrudnić nianię-więc naprawdę mam Ci czego zazdrościć-ale co tam, poradzimy sobie-dzidzia jest najważniejsza!
20dziestka
9 czerwca 2008, 12:18Top ja cie tez podziwiam za ten spacer..ja juz oddawna tak nie spacerkuje poprostu nie daje rady..tez mam w glowie tysiac mysli jak to bedzie itd ale nie moge sie juz doczekac naszego malego synka na swecie..jakos sobie poradzimy ! Milego dnia! I pisz czesciej;)
babola
9 czerwca 2008, 08:29Cześ Madziu, tak dawno sie nie odzywałas- proszę pisz częście co u Was. Co do Twoich obaw to, pocieszam że wiekszość ciężarnych ma takie.Chociaz sie do tego nie przyznają. :))) Istrukcja obsługi :)) przyjdzie sama z chwila narodzin, wtedy wszystko mija.Pierwsze wzięcie maluszka na ręce i przystawienie do piersi oddala wszystkie lęki i nadal szujesz że ta kruszyna jest częścią ciebie.Wspaniałe uczucie :)))Dasz sobie radę, mama napewno bedzie potrzebna i niezastąpiona.Ja też wróciłam do pracy po macieżyńskim i dałam radę. Konradem opiekawał się mój mąż na zmiane z niania( zaufaną koleżanką).Tatusia przyzwyczajałam do maleństwa od samego początku. To on przwijał maluszka, kapał, i podawał do karmienia a później sam przygotowywał mleko i karmił( zbyt szybko straciłam pokarm- hm dzięki lekarzom). Dasz sobie ze wszystkim napewno.Buziaki