Nie ma co, z dietą nie jest dobrze. W weekend urodzinki staruszka i wiadomo - biba, więc pustych kalorii było co niemiara, ale już nauczyłam się od mojej siostrzyczki, że nie ma co się poddawać, tylko trzeba ciągle zaczynać od nowa, bo to się i tak opłaci. Nawet jak spadnie mi z d--y 1, 2 lub 3 kg to też się będę cieszyć.
Przyszły w końcu te zamówione ziółka, więc od poniedziałku piję i pilnuję żeby przynajmniej 3 razy dziennie, bo gwiazdnica działa super odchudzająco (to pospolite ziele i jak ktoś mieszka na wsi, albo gdzieś, gdzie jest w miarę czyste środowisko to sam może sobie uzbierać). Podobno wchodzi w skład mieszanek odchudzających. Zawiera przy tym jedne z najważniejszych dla kobiety witamin: A, E,C,B2, B12, żelazo i magnez. I żeby było jasne: nie reklamuję tego, tylko wygrzebałam sobie to ziółko z internetu, spytałam znajomego naturoterapeutę, który potwierdził bardzo skuteczne oddziaływanie na odchudzanie i dzięki temu kupiłam z pewnego źródła (bo są różniaste sklepiki internetowe, które sprzedają buble). Kosztuje 10 zł + koszty przesyłki, więc warto.
Smakuje jak zaparzone siano, ale mnie to nie przeszkadza, bo można dodać kapkę miodu, albo ulubionego soku i już jest znośne (ja nie używam cukru, albo b. rzadko). Jestem odporna na takie nieciekawe smaki i pije mi się to znośnie.
http://www.jiaogulan.pl/inne_ziola.html
Drugiego ziółka, czyli "Dong quai" narazie nie będę stosować, bo doczytałam się, że organizm źle reaguje wtedy na światło słoneczne, a przecież lato w pełni. Musiałabym potem absolutnie na ostre słońce nie wychodzić, a czasem przecież trzeba. Zachowam je do września-października i wtedy będę pić.
Z nowości kulinarnych - przypomniałam sobie o soi, bo dla mojej grupy krwi może ew. być.
Śniadanie: 2 kromki swojskiego razowca z papryką czerwoną i ogórkiem kiszonym,
Obiad: Kotlety w panierce z otrębów mieszanych (owsiane, pszenne i żytnie) i duuuużo surówki: pekinka, pomidor, papryka czerwona, trochę zieleninki i łyżka oleju lnianego. Próbowałam do tego dania dodać łyżkę kaszy jęczmiennej zamiast ziemniaków, ale jakaś była bez smaku i zostawiłam,
Kolacja: mały jogurcik z dwoma łychami otrąb.
To było wczoraj, a przedwczoraj trochę nagrzeszyłam. I w poniedziałek też. Ale nie tak żebym się obżerała, nie nie. Tylko zjadłam np. kilka ziemniaków a nie powinnam, ale już np. pomidorówki nie zjadłam z makaronem tylko z moimi serowymi kluskami (najłatwiej mi chyba zrezygnować z makaronu).
Znalazłam też wczoraj przepis na ciasteczka owsiane na YT -
http://www.youtube.com/watch?v=Rb-idfBy-Ns
i placuszki otrębowe:
http://www.youtube.com/watch?v=sqkahnpYqSg
i dziś zamierzam je zrobić. Muszę też upiec chlebek albo bułki. I REWELACJA będzie, bo udało mi się kupić mąkę z amarantusa, a tę to można dodawać do wszystkich przepisów z mąką (żytnią albo orkiszową), albo zamiast niej.
Zawiera najwięcej białka ze wszystkich zbóż i jest zbożem bezglutenowym: http://lepszezdrowie.info/amarantus.htm
Ja dodam go też do tych ciasteczek i placków owsianych, bo podobno w połączeniu z płatkami owsianymi amarantus jest najbardziej wartościowy. I co wy na to? Spróbować nie zawadzi.
Kupiłam przy okazji mąkę sojową i....niepotrzebnie, bo okazało się, że jeszcze mam i teraz nie wiem co z takim zapasem robić...Dobrze, że głupota nie ma skrzydeł, bo już bym latała dawno..... Eeeeee tam!
Podsyłajcie jakieś fajne przepisy na dietę rozdzielną, albo wg grupy krwi "0". Please!
Albo jakieś fajne linki do przepisów i "zdrowotności".
No tak. Dla mnie to narazie jest syzyfowa praca....
A wagi też jeszcze nie kupiłam. Idę zaraz na miasto to może gdzieś wyczaję.
Siemka wszystkim!