Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No i znów jestem z Wami...

Nie było mnie dość długo, ale sporo się u mnie działo i o diecie zupełnie zapomniałam, chociaż czasem gdzieś w zakamarkach mózgu coś mi podpowiadało że muszę kontynuować odchudzanie, bo...innego wyjścia nie mam i już. No i znów jestem.
Musiałam dziś wleźć na wagę, bo przecież muszę mieć jakiś punkt odniesienia do dalszych działań i bałam się jak diabli, że przybyło mi znów ze 2-3 kg żywej wagi a tu niespodzianka, bo wyobraźcie sobie, że waga pokazała mniej niż poprzednio, czyli 103,20 kg! Odetchnęłam, że przynajmniej jest spadek wagi, bo tak naprawdę to przez ostatnie trzy tygodnie jadłam co chciałam, w tym sporo "rozweselaczy".... i tłustych kalorycznych potraw, bo w międzyczasie obchodziłam 50-tkę, czyli jubileusz półwiecza (o Matko! jak to brzmi!)mojego przyjścia na ten ziemski padół i  co normalne zupełnie w tych okolicznościach latałam z zakupami, smażyłam, pichciłam, podawałam na stół i sama sporo jadłam, zalewając to jadło  różnymi trunkami...Potem przez kilka dni gościła jeszcze u mnie moja siostrzyczka i też sobie pozwalałam na wiele...Pamiętam taką wiegachną knyszę jaką jadłyśmy w mieście...fakt, że było w niej mnóstwo warzyw, ale też ta buła czy placek był pszenny i sromotnie kaloryczny napewno..
No ale co by złego nie wspominać, to jedno chyba udało mi się przestrzegać, tj. piłam dużo wody, herbaty i innych napojów niesłodzonych, bo przecież sami też wiecie jakie upały panowały od trzech tygodni (no, od dwóch dni już to tylko wspomnienie). Ja jeszcze, zupełnie nieświadomie, jakieś też ze 3 tygodnie przed tą moja 50-tką zaczęłam pić ziółka - gwiazdnicę - która miała działać wybitnie odchudzająco, tj. na przemianę materii przecież i tak się złożyło, że wybitne tego efekty poczułam w ferworze tych przygotować i bieganiny przez tą moja imprezą, bo pociłam się setnie. Czasem miałam wrażenie, że wylewam z siebie po parę litrów wody na dzień, no i piłam oczywiście strasznie dużo przy tym i myślę, że ten minimalny spadek wagi zawdzięczam właśnie temu, bo dietka leżała gdzieś w kącie i czekała aż sobie o niej przypomnę.
No a od dziś...DIETA DUKANA!
A co mi tam! Muszę mieć jakiś inny plan, bo jak się nie będę trzymać jakichś twardych zasad to nic z tego mojego odchudzania nie będzie!
Dlaczego? - bo moja siostra schudła już ponad 15 kg i ja też tak chcę. Ona ma świetne wyniki lekarskie i czuje się jak młoda bogini. Tak, tak!
Poczytałam wszystkie za i przeciw i myślę, że uda mi się przebrnąć przez I fazę diety bez złych konsekwencji, jeśli będę przestrzegać zasad tej diety, a to jest główna wada tego sposobu odchudzania.
Pierwszy dzień już za mną! Jeszcze tylko 5 i przejdę do drugiej fazy, a wtedy już będzie dużo lżej.
Wiem, wiem, będziecie mi odradzać, ale ja chcę spróbować. Zrobię badania teraz i potem po kilku tygodniach znów, tak żeby mieć kontrolę co się ze mną dzieje.
Potrzebuje trochę wiary w siebie i aplauzu z waszej strony...
Pozdrawiam wszystkie Vitalijki. Jutro pooglądam wasze wpisy, co tez się tu pozmieniało.
Hej!
  • agnieszka3532

    agnieszka3532

    7 września 2011, 20:52

    trzymam kciuki za ciebie:)