.., bo rano dopiero rozmroziłam mięso wołowe, z którego będą pulpety, no i teraz wymyśliłam, że zrobię z tego mięsa rosół, a potem pomidorówkę ("łazi" za mną już parę dni...), zjem z kluseczkami dukanowskimi a mięso zmielę, dodam jajko, zieleninkę jakąś i nadzieję kapelusze pieczarek i upiekę w piekarniku. Te pieczarki będą na kolację.
Mam jeszcze od wczoraj sałatkę z warzyw i piersi kurczaka więc w międzyczasie ją będę podjadać.
Jutro mam ostatni dzień P+W i chciałabym jeszcze jakoś najeść się na zapas tych warzyw. Musze zerknąć do moich przepisów i coś wybrać. No i słodkiego coś może przy okazji wymyślę żeby upiec, bo sernik już mi się kończy.
Rano miałam nieplanowany wypad na miasto, bo kupiłam dla papużek za dużą budkę lęgową i musiałam iść do sklepu zoo czyby mi nie wymienili na mniejszą, ale ta mniejsza była za mała i w rezultacie przywędrowałam spowrotem z tym pakunkiem. Byłam po drodze w innym sklepie zoo, ale tam też mieli te większe. No i chyba powiesimy w końcu tę większą i już. To dla tej drugiej naszej parki Wikusi i Wojtka. Strasznie im już się chce....mieć gniazdo, bo Wojtek uskutecznia takie zaloty, tak wyśpiewuje i nadskakuje Wiki, że trudno się nie domyślić w czym rzecz. Wiki wchodzi tez często do Poli budki lęgowej, która już od 2 tygodni wysiaduje jajka i nawet się dziwiłam, że ta jej na to pozwala, ale chyba tak jest zajęta wysiadywaniem, że nie reaguje na nic. Wiki najchętniej tez by tam sobie jakieś miejsce przygotowała dla siebie, ale budka jest tylko dla jednej papużki więc chyba poczeka do jutra jak mąż przyjedzie i dla niej tę budkę zamontuje. Chyba niepotrzebnie jej pokazywałam tę nową budkę, bo potem siedziała bez ruchu w pobliżu i przyglądała się jej uważnie. Musiałam ją odstawić na większą odległość i teraz nareszcie zabrała się do marchewki. W budce Poli za to jakiś popłoch...i popiskiwanie..czyżby coś się już wykluło!? Musze poczekać aż Pola wyjdzie z budki i zerknąć tam (jest odsuwany daszek i zawsze można zajrzeć). No tak...ale to nie portal o zwierzętach, a ja tu wypisuję o papużkach...tyle, że sama przez cały tydzień siedze w domu i praktycznie tylko te stworzonka mam koło siebie. To pewnie dlatego...
Wczoraj była siostrzyczka z dziećmi i pogadaliśmy sobie zdrowo. Też by chętnie spróbowała Dukana, ale jednak z dwojgiem dzieci to musi najpierw się do tego jakoś nastawić, bo to oddzielne pitraszenie sobie trzeba jakoś najpierw zaplanować. No i oczywiście koszty najbardziej się liczą, chociaż...te potrawy przecież dzieci też mogą śmiało jeść przynajmniej niektóre, a zamiast np. kopować jakieś Danio, to można do zwykłego jogurtu dodać łyżeczkę musli albo potrzeć jabłuszko i to chyba lepsze. Najgorsze, że ona już od kilkunastu lat nie je mięsa, więc musiałaby jakoś się przemóc. Namawiałam ją, żeby przynajmniej spróbowała więcej pić codziennie i jeść tę dzienna dawkę otrąb owsianych. Zawsze to już coś. Powiedziała, że przemyśli sprawę, poczyta i zadecyduje.
Jaki to łańcuszek dietkowy się zrobił - najpierw moja najmłodsza siostra (schudła już ponad 15 kg!), teraz ja, czyli najstarsza, a teraz ta młodsza ode mnie o 5 lat...Została jeszcze jedna i ta też już mówiła, że spróbuje tylko zbiera przepisy i się przygotowuje, bo narazie bierze jakieś leki i nie chciałaby przerywać. Każda ma coś do zrzucenia...Fajnie by było! jakby tak razem się odchudzać..Wszystkie cztery siostry! i co wy na to? Jak w sumie zrzucimy ze 100 kg!? TO DOPIERO BĘDZIE REZULTAT! Do księgi Guinessa możnaby nas wpisać, hihihihi! Jak do tego dojdzie powiadomię Was niezwłocznie.
Trzymajcie się!
19685
21 października 2011, 09:05Bardzo cię przepraszam, że się nie odzywałam, ale nie byłam na kompie przez kilka dni - zabiegana jestem okrutnie! Ale masz fajnie z tymi ptakami... Kocham zwierzaki, ale jestem uczulona prawie na wszystko. Astma mnie zadusi jak będę miała ptaka, a tak mnie kusi. Na razie muszę się zadowolić żółwiem wodnym (gigant - z kapselka wyrósł mutant), psem ( nigdy nie pozbędę się zwierzaka którego mam) i hodowanymi przez syna mrówkami w takim dziwnym terrarium/akwarium. Miałam jeszcze kota Feliksa - odszedł w wieku 16 lat - tak mnie uczulał, że lądowałam na pogotowiu, ale też nie miałam serca gdzieś go oddać, więc na koniec żywota wylądował w ogrodzie i miał swoje miejsce do spania w kotłowni. Ale papugi mnie urzekają. Może podkręcę leki i coś wykombinuje... Poniżej podaje przepis na pierożki pieczone, ale z dukanem nie ma on nic wspólnego: 250 - twaróg (obojętnie jaki) + 1,5 szklanki mąki pszennej dokładnie wyrobić widelcem dodać kostkę stopionej margaryny i żółtko - wyrobić rękami Rozwałkować (2 lub 3 mm) i wykrawać kółka szklanką i nadziewać farszem Farsz - 1/2 kg pieczarek startych na "marchwiowych" oczkach z łyżką masła podsmażyć, dodając w międzyczasie 1 posiekaną cebulę. Gdy będą gotowe wrzucić startą 1 marchewkę i 2 łyżki groszku konserwowego - doprawić na ostro (sól. pieprz, papryka). Gdy wystygnie farsz - dodać ok. 10 dag. startego żółtego sera. Wymieszać. Pierożki układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Posmarować białkiem Nagrzać piekarnik 180 stopni. Piec ok. 15 - 20 minut (sama zobaczysz, że są gotowe) To ciasto jest uniwersalne. Niesamowite są ciasteczka z jabłkiem. Zamiast farszu gruby plaster jabłka. Nie smarować białkiem. Po upieczeniu lukier... mniam. U mnie w pracy wszystkie dziewczyny chwalą sobie ten przepis , farsze robią z tego co lubią np. szynka czy szpinak z fetą. Pozdrawiam i życzę miłego dochodzenia do wagi docelowej.
nibylaska
20 października 2011, 15:56A pewnie, że razem raźniej. Ale nawet jedna siostra + mnóstwo Vitalijek to już niezła grupa wsparcia. Powodzenia i gratuluję dotychczasowych sukcesów.