Hej ;*
Wczoraj bez wpisu, ale padnięta byłam, wieczorem poczytałam Was trochę i położyłam się spać. A wszystko tak: rano do szkoły, potem na 16 francuski(do 17.20), potem na 18.30 do dentysty na leczenie kanałowe szóstki lewej górnej. W przerwie między fr. a den. pochodziłam po sklepach (chciałam jakieś wiosenne cichy i torbę ale
ostatecznie kupiłam tylko pianki do golenia i balsam do ciała ujędrniający). U dentysty opóźnienie, weszłam o 19, godzinę na fotelu, w domu byłam po 21 dopiero ;/ (dojazd, mieszkam trochę za miastem). I z jedzeniem kijowo, ostatni posiłek o 17, w domu mega głodna byłam ale po dentyście już nie mogłam jeść. Dzisiaj zostałam w domu, wyspałam się do 10.30 i humorek wrócił :). I tylko po południu idę na francuski, więc luzik.
Dopiero w piątek 2 raz na siłownię, trochę ciężko znaleźć czas... Ale na pewno jej nie zarzucę, nie ma takiej opcji!
Ile bym dała za mieszkanie w mieście, byłoby o wiele kłopotów mniej.......
Pa
morphinee
10 maja 2012, 00:36Nie lubię francuskiego. Po pierwszej lekcji się poddałam. Mnie kręcą bardziej języki typu niemiecki, rosyjski, włoski, japoński, koreański... :D A dojazdy to zawsze ból w d***e.... :/
miska2909
9 maja 2012, 21:33Oj,znam ten ból. Też muszę dojeżdżać ;o
Cher.
9 maja 2012, 14:34też się uczę franca... za dentystą nie przepadam,a na siłce nigdy nie byłam :/ a co do miasta to masz racje, mieszkam w niewielkim mieście, ale to lepsze od wsi, byłam przez ostatnie 2 dni u koleżanki na wsi... miałabym trudności żeby cokolwiek kupić zdrowego, chyba że miałabym swoją uprawę.. :) pozdrawiam