Tak właśnie chciałam sobie policzyc i mi wyszło, że 26 dni jestem na diecie:/ długo tak mi się wydaje:/ a jeszcze nawet do połowy nie doszłam.
Pasożyt mi wczoraj dał popalić, rozwaliłam tort przez to, bo musiałam go bawić:/ wsadziłam krem do lodówki, i zastygł... już na dobre... potem jak go chciałam rozmiksować stracił całą strukture i się już nie nadawał:/
Tak więc tort pierwszej piękności nie jest:/ jak to mój ujął : " najbrzydszy tort jaki do tej pory zrobiłaś" jakbym kurwa nie wiedziała! to musiał mi dojebać!
No ale to przez to, że nie był z masą cukrową- ona przykryłaby mankamenty:/ a tak- jest jaki jest.
Ogólnie dosłownie pierodoliłam się z nim wczoraj cały dzień:/ no i tak wyszło, że nie chcący nic nie zjadłam:/ tzn sniadanie jogurt i kawalek budyniowca.... to było ok 10, i tak poszłam na rowery na 18... i prawie tam padłam:( zobaczyłam wszytskie gwiazdy i to po 15 minutach:/
Nie dość, że babka tempo dowaliła, miałam chyba zepsuty rowerek... bo najmniejsze obciążenie sprawiało mi kłopot ( no chyba, że byłam taka słaba jakaś, ale mi się wydaje, że z tym obciązeniem jest coś nie tak, bo kiedys jak jechałam na tym rowerku to też było jakoś ciężej)
No i waga dzisiejsza 83... kusi mnie, żeby zmienić paseczek... ale to może być tak jak ostatnio:/ że kilo sobie wróci:/
No cóż idę sprzątać to pobojowisko:/
Hellcat89
16 grudnia 2011, 11:41gratuluję spadku... i już nie kracz ze wróci nie wróci!!! niech zapomni... pożegnaj te kg raz na zawsze;p a skoro mało zjadłaś to też brak energi9i swoje zrobił....pozdr;)