Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
weekendowe obrzarstwo


Wypiję małą kawkę i sie pomierzę, bo wyszło mi kilo mniej niż 2 tygodnie temu. Ograniczyłam sobie ostatnio racje żywnościowe, skoro to ja tyje a nie dzidziuś. Poczytałam na temat diety ciężarnych, i powiem szczerze, że jakbym  przestrzegała takowej to chyba bym w tej ciązy chudła...  podam Wam przykładowe menu jakie wyczytałam:
Śniadanie: 2 kromki ciemnego pieczywa z wędliną + 2 pomidory
II śniadanie: jogurt + 2 styropiany (nigdy nie zjadłam tylko dwóch styropianów)
Obiad: rosół z makaronem, ryba na parze z ryżem i surówką
Podwieczorek: jabłko
Kolacja: zupa mleczna
II kolacja, kanapka z twarożkiem

Jak dla mnie to dieta prawie glodowa przynajmniej gdy się wstaje o godzinie 6 rano... jakbym spała do 11stej to już łatwiej.
 W każdym razie staram sie stosować, oczywiście wpada czasami coś niezdrowego, niedziela  czypsy Lays'y  z pieca (uwielbiam je), poniedziałek frytki, na usprawiedliwienie z piekarnika, wczoraj w sumie nic takiego.
Ogolnie weekend był niezdrowy co odbiło sie na moim samopoczuciu. Byłam u babci, a ona jednak strasznie tłusto gotuje, ogólnie bardzo tłusta jest zawartość jej lodówki, pomijając ogrom warzyw, które trzeba jednak odkitrać jej kątów ;)
W każdym razie w piątek zjadłam parówkę i sałatke jarzynową na kolację i w nocy myślałam, że umrę... bolał mnie żołądek... wątroba i przyrzekłam sobie, że nie wezme już tych dwóch rzeczy do ust. W sobotę znowu bolal mnie żołądek wieczorem, ale w sumie nie wiem po czym, bo grill był na obiad, wciągnęłam troche bo 3 kiełbaski, karkówkę i kaszankę, za to bez chleba i tylko z pomidorem, a na kolacje już tylko jedna mała kanapka z wędliną i pomidorem. Nie raz zjadałam więcej na grilla i nic mi nie bylo.... co się ze mną porobiło....
Brzuchol mam już widoczny:/  dużo chodzimy z kijami, chociaż ostatnio słabo się czuje troche.