Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Menu i parę słów o weekendzie.


Cześć dziewczynki, w sobotę dieta była cacy, ale wieczorem miałam spotkanie mojej  grupy ze studiów i popłynęłam trochę... wódka lała się strumieniami, była też pizza zamawiana o 2 w nocy... Nie wiem ile wypiłam, na pewno dużo, pizzy wciągnęłam 2 kawałki, chociaż nie pamiętam jak ją jadłam ;p Spotkanie było planowane więc wiedziałam że tak się skończy i że pod wpływem %%% raczej zapomnę o diecie i trzymaniu fasonu. Upodliłam się na maksa ale wyszło mi na zdrowie (psychiczne). Wczoraj mąż wspaniałomyślnie zajął się córeczką, a ja spałam do 15.. to jest życie jak za studenckich czasów hehe ;) Później obiad u mamy, znów wpadł kawałek domowej pizzy, pół talerza białego barszczu i parę ziemniaków z indykiem. Na deser lody. Pogoda cały dzień była w kratkę, po południu lało, ale wieczorem zrobiło się na tyle sucho że poszłam pobiegać na jakieś 40 minut. Powera dostałam i wlałam w to wczorajsze bieganie więcej energii niż zwykle. Także tyle dobrego, że trochę metabolizm rozruszałam na koniec grzesznego weekendu.
Dzisiaj z duszą na ramieniu stanęłam na wadze (a tak kontrolnie, wiecie ;) i że tak powiem przed poranną toaletą waga pokazała 64,9 kg. Także nie przytyłam ! :D A na chudnięcie czasu jeszcze dużo, całe życie hehe
Dobra, dzisiejsze grzeczne poranne menu:
10.00 śniadanie: koktajl z jogurtu nat. , 1/4 melona, 1/2 gruszki i 1 banana + siemię
lniane

 
13.00 II śniadanie: 2 jajka, duży pomidor - posypane szczypiorkiem + sos czosnkowy z jogurtu nat. + kawa z mlekiem

16.00: Kasza jaglana na słodko z orzechami i kokosem
19.00: sałatka z pomidora, młodej cebulki i papryki z octem balsamicznym
20.00: 2 grzeszki: garść chipsów Lays z pieca (70% mniej tłuszczu czyli chipsy light jak nic ;P)  i kilka paluszków dla dzieci podciągniętych od córeczki... , zielona herbata dla zamaskowania występku
Nooo..jest plan wieczorem znowu pobiegać, siłą rzeczy kondycja rośnie to i ochota również :) świetne uczucie jak się już złapie rytm i tak biegniesz i biegniesz w rytm muzyki i nie czujesz zmęczenia :)))

Tak zmieniając temat jeszcze, chyba muszę spiąć poślady i zając się wreszcie walką o papier inżyniera architekta. W lutym skończyłam studia, tzn. zaliczyłam semestr ale się nie obroniłam. Czyli pracę trzeba by napisać i zrobić projekt... gdzie się podziała moja motywacja? Mam na to miesiąc, żeby móc obronić się w połowie lipca. Skąd ja na to wszystko wezmę siły...

ps.biegania dziś nie było, jakoś minęła mi ochota, jest godzina 23.00, właśnie skonczyłam prasowanie, zrobiłam mężowi kanapki na jutro do pracy i popijam wodę małymi łyczkami bo zaczynam myślec znów o jakiejś przekąsce... nie złamię się na pewno, ale fakt jest taki, że 3/4 dzisiejszego dnia pięknej diety nieco zaprzepaściłam tymi slonymi przekąskami, na szczęście nie było tego dużo, może 1,5 h prasowania spaliło conieco

  • szukammotywacji

    szukammotywacji

    5 czerwca 2013, 14:27

    Kochana, dukana to ja w sobotę rzucilam bo mi sie owoców chcialo:) teraz jem chlebek, owoce i warzywa ale slodycze trochę na zasadach dukana robie to mniej wyrzutów sumienia mam.... I naleśniki duksna bo lubię ale ser juz normalny :) i probuje na nowo cwiczyc, trochę delikatne te moje ćwiczenia ale nie chce sie potem za szybko zniechęcić...

  • MusingButterfly

    MusingButterfly

    3 czerwca 2013, 22:47

    Nic na plus to najwazniejsze , dobrze daje kopa taka waga nie zmodyfikowana po weekendzie ;) Czas na chudniecie jest cały czas ;) oby nie poddac się ;)