Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem jestem


Miałam paskudny przełom lutego i marca - cały weekend mieliśmy przyjezdnych gości, jakieś wińsko, martini, pizza, ptasie mleczko, paluszki i cholera wie co jeszcze 

Po weekendzie dzieciaki gorączkowały po 40 st, noce zarwane, dni przechlapane


Nie muszę mówić, że waga zwyzkowała pomimo tego, że udało mi się ćwiczyć co 2-gi dzień z Ewką

No i dopiero od weekendu jakoś się ogarnęłam. Chociaż w niedzielę rano myslałam, ze się rozpłaczę - czułam się jakbym była napompowana, we wszystkich obwodach więcej i więcej.

Obstawiałam trochę na gromadzenie wody ( i nota bene wszystkiego innego) przed okresem.

Pt, sb, ndz - codziennie Ewka Skalpel + 50 min super szybkiego marszu.

Dzisiaj Ewka i zaraz spadam na jogging, miałam 2 tyg przerwę, wypadłam z rytmu, trudno mi się zebrać. Ale mus to mus.

No i dieta - co do zasady liczę kalorie, posiłki przemyślane i min 3 godz przerwy między posiłkami, niestety zdarza mi się sięgać (2-3 razy w tyg) wieczorkami po słodycze.

W związku z powyższym powinnam sobie zmienić godzinę biegów na wczesnejszą godzinę, wtedy po takim wysiłku na samą myśl o podjedzeniu jakiegoś zakazanego produktu pukam wzdragam się mając na uwadze włożony wysiłek  w przebieraniu serdalami podczas joggingu.

Rano 84,9