Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Piątek, piątczek, piątunio, piątulek...


Jak napisałam to doszłam do wniosku, że to bardzo śmieszne słowo. Piątek.

Ale nie o słowotwórstwie tu ma być. Piatek.. i to jaki. Zaczynam własnie swój najdłuższy weekend w pracy ever. Miałam wziąć 3 dni urlopu-9 dni wolnego. Ale dziś rano po drugiej nieprzespanej nocy wyszło mi 4 dni urlopu= 10 dni wolnego.

Coś mi weszło w szyję/kark i siedzieć za bardzo nie mogę. No i spać też nie. Albo leżę, albo chodzę

Dziś na basen i saune chcę iść. Odprężyć i wygrzać. A potem masaż i dalsze wygrzewanie.

Póki co trochę ogarnę dom, zeby na te wolne mieć już pełen komfort.

A potem będe robić nic i inne przyjemności. Ale nie żywieniowe. A jak żywieniowe to tylko zdrowe ;)