Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Odżywianie i liczenie kalorii.


Pewnie jak prawie każda z nas, przez lata próbowałam stracić nadprogramowe kilogramy. Z tym, że najpierw były to 3-5 kg a z czasem więcej. Ćwiczyłam, sprawdzałam tabele i zaczęłam liczyć kalorie, na oko bez wagi, wg kromek, szklanek, filiżanek, łyżek, łyżeczek itp.

Ale to było niedokładne a efekty marne.

Sprawiłam sobie porządny zegarek monitorujący i wagę kuchenną. 

Dziś o ważeniu. Jak kiedyś, dawno temu zaczęłam ważyć chleb okazało się że rozbieżność pomiędzy kromkami sięga nawet 10 g, bo bądźmy szczere kromka kromce nierówna, a to już 25 kcal, cztery kromeczki to 100 kcal. To samo dotyczy owoców, określenie czy to mała, średnia czy duża sztuka nie jest oczywiste, różnica 20 g przy bananie to prawie 20 kcal. A już łyżeczka masła, bardzo kaloryczne a nie sposób nabierać tyle samo.

Realizowałam w swoim życiu, sprawdzałam na sobie i piszę z mojego doświadczenia:

1. Ważenie i liczenie jw. jednostkami pojemnościowymi i na sztuki - nie sprawdziło się u mnie wcale, jak zaczęłam sprawdzać z wagą to wychodziły spore rozbieżności. Metoda może się sprawdzić po redukcji, kiedy chcemy utrzymać wagę i już nie piszemy wszystkiego tylko na oko szacujemy i sprawdzamy wagę czy nie tyjemy. Moim zdaniem szacowanie i spisywanie jest zbyt nieprecyzyjne i wcale nie zajmuje mniej czasu niż ważenie.

2. Ważenie wszystkiego i szukanie danych, było ok ale tylko w związku z panowanie nad kalorycznością, próba zapanowania nad makro kończyła się takimi elaboratami:

3. Dieta ułożona dla mnie (plus plan treningowy siłowy a nie aerobowy). Skuteczne, do przejścia, przez kilka miesięcy. Minus to gotowanie osobno dla mnie i dla rodziny. Moje młodsze dzieci na to co ja jadłam nie chciały patrzeć, mąż i starszy syn czasem jedli to co ja ale dla nich to nie było dobre. Obaj szczupli, dużo ćwiczący (3-5 treningów w tygodniu). Pracowałam wtedy i wychodziło, że 3 posiłki jadłam w pracy. Rano wstawałam o 5.15, żeby to ogarniać a do pracy chodziłam z mnóstwem pudełek. 

Ale to właśnie ten czas mnie nauczył jak komponować posiłki, co łączyć, aby było zbilansowane, nauczył "oszacowywać" dużo rzeczy. Wyrobił zdrowe nawyki. To najlepszy sposób na rozpoczęcie wdrażania zdrowych nawyków. Pod warunkiem, że robimy to analizując co, dlaczego i jak, aby zrozumieć.

4. Korzystanie z aplikacji (darmowej), telefonem skanuję kod kreskowy i wpisuję wagę lub wpisuję produkt, w systemie widnieje 99 % warzyw, owoców i produktów sklepowych. Jak mam potrawę np. zupę, najpierw na kartkę spisuję co i ile wrzucam np. fasola biała, marchew, pietruszka, seler, ziemniaki, Vegeta. Potem sprawdzam ile mi wyszło zupy 4 litry to u mnie 8 porcji (miski mam o takiej pojemności). Do programu wpisuję ilość produktów i porcji a on wylicza makro i micro. I mam zapisaną moją zupę (500 g - porcja) na stałe. Następnym razem już nie zliczam bo wiadomo kolejna to kalka poprzedniej. 

Ta metoda najbardziej mi pasuje, jest najszybsza i najwygodniejsza DLA MNIE. I najbardziej dokładna. Sprawdza się u mnie ale nie każdy tak chce, czy lubi. 

Grunt to znaleźć sposób na siebie, taki, żeby działał i nie męczył :)

Tak właśnie wyglądają moje macro z tego tygodnia. Dzięki wykresom widzę gdzie muszę popracować. Bo u mnie nie wystarczy zapanować nad kaloriami. Jak jadłam dawno temu sporo poniżej CPM a nie mogłam schudnąć nie rozumiałam dlaczego. A chodziło o to, że eliminowałam tłuszcze (ogromnie dużo kcal w stosunku do wagi) a jadłam więcej węgli gdzie stosunek kcal do wagi wydawał mi się korzystniejszy. Niestety to był ogromny błąd. 

  • equsica

    equsica

    22 października 2022, 18:44

    Zazdroszczę samodyscypliny... Mam też zamiłowanie do cyferek i obsesyjnie wszystko liczę.. ale brak mi w tym wytrwałości..

  • Alianna

    Alianna

    22 października 2022, 15:31

    Matko Bisko 😱😱😱 Dla mojej leniwej natury Twoje działania są niepojęte. Pozdrawiam ciepło 😍