Żeby mi jeszcze wcisnęli więcej dni do pracy w weekendy, to nie, w środku tygodnia, jak by mi akurat było potrzebne oglądanie całego szefostwa.
Kurczę, coraz więcej zwalają na nas tej pracy, ale czasu pracy nie wydłużyli, płaca też się nie zmieniła. Powoli przestaję wyrabiać i kontrolować, co zrobiłam, a czego nie... Za dużo tego, za mało czasu, zbyt duży stres i nacisk ze strony managerek.
No a poza tym robią taką nagonkę i jest taka niesympatyczna atmosfera, jedni drugim wkoło tyłka robią, ciągle straszenie zwolnieniami. Jestem zmęczona psychicznie.
Dobrze, że mam psa i rower, to przynajmniej po pracy mogę sobie aktywnie odreagować. Jeszcze muszę się tylko nauczyć nie odbierać telefonów z pracy w międzyczasie, bo to mi potrafi czasem tak bardzo humor schrzanić, że masakra.
Moja "dieta"? Zważywszy, że nie jestem na żadnej diecie, to jest jako tako, przestałam się wygłupiać z piwem, colą i słodyczami i już ruszyła trochę w dół. Więc jakiś mały sukces jest.
Ruch? Poza rowerem i spacerkami z psem, na razie nie potrafię się do niczego zmobilizować, ale będzie lepiej, będzie.
Justynak100885
14 listopada 2013, 14:14rower to bardzo dobre cardio :))))
sarna88
14 listopada 2013, 09:06ja miałam wczoraj pracować na nockę na 22. wyszłam o 20:30 a o 20:47 doszłam na przzystanek gdzie mieli mnie zabrać. na co 20:48 dostalam sms. "przykro ale dziś odwołujemy Twoją zmianę" masakra