Zaktualizowałam swoje dane, pomierzyłam się. Znów przytyłam i zabieram się za siebie.
Dziś nie było najgorzej, Cztery posiłki, ostatni o 17tej i 60 km na rowerze. Jestem z siebie zadowolona :)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (9)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 5731 |
Komentarzy: | 106 |
Założony: | 8 listopada 2013 |
Ostatni wpis: | 13 sierpnia 2014 |
kobieta, 40 lat, Dźwirzyno
162 cm, 86.10 kg więcej o mnie
Zaktualizowałam swoje dane, pomierzyłam się. Znów przytyłam i zabieram się za siebie.
Dziś nie było najgorzej, Cztery posiłki, ostatni o 17tej i 60 km na rowerze. Jestem z siebie zadowolona :)
Wczoraj postanowiłam się przeprosić ze skakanką i hula hop. Doszłam do wniosku, że chyba sobie bez nich nie poradzę.
Z hula hop zaczęłam bardzo delikatnie - 5 minut, żeby się nie poharatać i tak będę co dzień minutę lub dwie dokładać.
Skakanka: 1000 podskoków w 13 minut. Nie jest to ani zadziwiający wynik, ani czas, ale mam zamiar co dzień (naturalnie kiedy nie mam dniówki) po 100 podskoków dokładać i zwiększać tempo. Zobaczymy.
No i wieczorem wyskoczyłam rowerkiem do pracy - 7 km. Do pracy mi jeszcze jakoś poszło, ale dziś rano, jak wracałam, myślałam, że się pochlastam, wiatr w oczy, podmuchy dość silne, się zmachałam i zasapałam. Ale... będzie lepiej.
Mam jeszcze godzinkę dla siebie, i zaiwaniam na powrót do pracy, mam jakieś poronione zebranie. Tak mi się nie chce, ale pocieszam się tym, że pojeżdżę jeszcze trochę na rowerze :) Pora zrzucić to sadło, bo niedługo stóp z za brzucha nie będę widzieć.
waga mnie dobija... choroba mnie zabija
Już dwa i pół tygodnia męczy mnie coś grypopodobnego. Siły mi brak, motywacji również.
Waga cały czas stoi w miejscu jak uparta, ale to nie dziw, bo ja przecież też nic nie robię. Dobrze, że wróciłam do pracy - przynajmniej jeden powód na zwleczenie się z łóżka.
Mimo że bez motywacji, obrażona na cały świat, zabieram się za siebie. I wierzcie mi, tym razem się uda.
Kolejne ważenie ... i małe refleksje