Niby wstałam rano, zrobiłam te 50 pajacyków i 18 przysiadów. Siedziałam dzielnie na piłce, oglądając serial i przy komputerze, ładnie się prostując. Ba, nawet wtarłam w tyłek z rana swoje komiczne serum wyszczuplające... Ale cóż z tego, jak potem tak totalnie, absolutnie i wszechogarniająco nie chciało mi się ani poćwiczyć, ani nic ugotować. Nie wspominając o tym, że do jedzenia zwlekłam się z łóżka dopiero po 10, czyli skandalicznie późno, a w ciągu dnia ucięłam sobie 3-godzinną "drzemkę". Dzień dzisiejszy jest moją osobistą, małą porażką, ale było-minęło, może jutro będzie lepiej :-)
- śniadanie: jajecznica z dwóch jaj ze szczypiorem + 3 wafle ryżowe
- 2-śniadanie: kanapka pełnoziarnista z białym serem i papryką
- pseudoobiad: serek wiejski lekki z dwoma kromkami chleba z szynką i papryką
- pseudokolacja: kukurydza z puszki z kefirem (trochę wstyd się przyznać, ale tak było)
Jutro czeka mnie prawdziwy dzień testowy, bo prawdopodobnie będę piekła lub w inny sposób obrabiała czekoladę na powrót mojego chłopaka. Oto wyzwanie, przerobić i nie zjeść! Wyzwanie przyjęto :-)
Ademida
30 marca 2015, 15:33Melduj, dzisiaj jest lepiej? Dietetycznie wczorajszy dzień miałaś niezły... może nie licząc kukurydzy na kolację :)
NoWorries
30 marca 2015, 10:24ja ostatnio tez miałam taki dzien, że najchetniej zakopałabym sie w łózku i nie wstawala ;) kazdemu takie dni sie zdarzaja i sa potrzebne do załadowania akumatora ;) miłego dnia
margorzka
31 marca 2015, 00:42Dziękuję, akumulatory podładowane ^_^
angelisia69
30 marca 2015, 04:29to pewnie przez zmiane czasu,kolejny dzien bedzie lepszy ;-) obys nie pokusila sie na czekolade i pokazala kto tu rzadzi ;-)
margorzka
31 marca 2015, 00:43Na szczęście udało się uniknąć konfrontacji z czekoladką ;-)