Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy cel ;P wcisnąć się w wymarzoną suknię do
października :) ...i moje problemy z kiszkami...


W sumie to mówimy do siebie per mąż-żona, ale ślub to dopiero przed nami. Ale przygotowania, w sumie takie na szybko to czas w końcu zacząć. Tuż po narodzinach małej to słabo widziałam i ślub, i wesele - ja jeszcze wymiarów wieloryba po porodzie, wymęczona - tu karmienie czasem co chwila, kolki, itp. Wcześniej, w ciąży niby można było - ale też zimą i to z brzuchem...

Na oku mam śliczną suknię, nie licząc talii (no i wzrostu, ale to się skróci zawsze, nie widziałam chyba nigdy sukni szytej na metr pięćdziesiąt) to wymiary jak szyta na mnie - do października musiałabym zgubić z 3-4 cm, albo jakoś mega-mocno się ścisnąć (co nie byłoby wygodne) by się zmieścić. Ale damy radę, jak sobie coś postanowię to cel osiągnę, choćby i skały srały... I przepraszam za wyrażenie ;P

A co do dzisiejszego jedzona.. Rano pyszna wyszła mi jaglanka z świeżymi (no... lekko podduszonymi, bo surowe niestety w większej ilości mi coś szkodzą...) morelami, mogłabym to jeść do oporu... Kocham morele chyba zaraz po truskawkach ;)

Drugie śniadanko to grahamka + sałata + pomidorek + listek bazylii, ot takie nic specjalnego. Międzyczasie podjadłam chyba z 3 młode-małe marchewki szykując obiad.

Obiad tu znów warzywna uczta warzywna :) Ugotowane na parze w plastrach: burak, 3 młode ziemniaczki, cukinia, 2 albo 3 marchewki, 3 większe różyczki brokuła. Wczoraj do podobnego zestawu tylko bez brokuła dodałam jajko sadzone, czasem dodaję "uparowaną" rybkę - dziś jakoś już mi się nie chciało - szczególnie, że szukam przyczyny wzdymania po niektórych kombinacjach produktów (na 100% wiem, że świeże owoce + coś białkowego wywołują u mnie bolesną i niezbyt pachnącą rewolucję w kiszkach... duszone owoce mniej)

A warzywka swojskie, że tak to powiem - z ogródka rodziców :)

Podwieczorko-kolacja to był jogurt naturalny z musem truskawkowym i łyżeczką otrębów. Wcześniej jeszcze jakoś podjadłam z 2 herbatniki, te petitki takie najzwyklejsze i parę moreli.

Ogółem szukam już od jakiegoś czasu na co to konkretnie mój organizm reaguje strasznymi wzdęciami... 

Na stówę nie jest to laktoza i gluten bo mogę tego jeść "do oporu" i nic mi nie jest. 

Szkodzi mi za to zjedzenie np. więcej niż jednego -surowego- jabłka, śliwki (te z natury są chyba wzdęciopędne), ogółem większość owoców na surowo (a duszone już nie... i czemu ?), czasem nawet surowe i gotowane warzywa. Nietolerancja fruktozy ? Ale to czemu nie szkodziłyby mi gotowane owoce ? Też przecież mają fruktozę.

Na pewno szkodzi mi kombinacja jabłko surowe + nabiał typu jogurt, mleko, kefir itp. Ogółem nabiał + surowy owoc... Czasem muszę tak się mieć na baczności nawet po wypiciu kawy z odrobiną mleka :/

Zespół jelita drażliwego ? Ale to czemu reaguje tylko na niektóre pokarmy i w niektórych kombinacjach ? Od znajomego mi lekarza dowiedziałam się, że może to i być na tle nerwowym, ale nie jestem tak do końca przekonana... 

Na specjalistyczne badania niestety mnie nie stać i nie mam czasu za bardzo tego zrobić przy dziecku - mąż pracuje bardzo nieregularnie , nie ma stałego grafiku, a poza nim nie mam możliwości zbyt zorganizować opieki nad córką... 

To chyba na tyle, jutro trochę pracowity dzień pewnie będzie mnie czekał więc pora się wcześniej położyć ;)

  • Margoth.

    Margoth.

    24 lipca 2015, 23:01

    Ale to w takim razie czemu mogę otrębami z mlekiem dosłownie się zapchać, a te nieszczęsne owoce ? Coś gdzieś kiedyś czytałam o rodzajach błonnika, czy to może być to ?

  • Margoth.

    Margoth.

    24 lipca 2015, 23:00

    Na forum zasugerowano mi nadmiar błonnika - w sumie źle toleruje surowe, po upieczonym/gotowanym owocu rzadko kiedy mi coś jest.

  • kawonanit

    kawonanit

    24 lipca 2015, 19:14

    Może źle tolerujesz owoce fermentujące. Takie jabłko w brzuchu właśnie fermentuje i dobrze jest je zostawić w spokoju przez jakieś pół godziny, niech się strawi i pójdzie w jelita, a dopiero po tym czasie zjeść coś innego. Jabłko + jakieś jedzonko "kisi się" zamiast od razu "spłynąć" ;)

  • Margoth.

    Margoth.

    24 lipca 2015, 12:27

    Kupiłam taki pas ale niezbyt się sprawdza, albo mi się rozciągnął albo rozmiar s/m jest za duży.. Co do treningów to w przypływie funduszy kupuję rowerek a tak to spacery z wózkiem i hulahop.

  • drosera85

    drosera85

    24 lipca 2015, 09:09

    3-4 cm w talii to nie tak dużo, do Twojej diety dodaj jakieś treningi co 2 dzień po 30 minut i powinno być dobrze :) Ja po ciąży nosiłam taki elastyczny gorset (ale nie pas poporodowy,, tylko coś w tym stylu http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://orirose.pl/03004/czarny1.jpg&imgrefurl=http://allegro.pl/gorset-wyszczuplajacy-brzuch-regulacja-l-x-orirose-i5291683531.html&h=2008&w=1181&tbnid=go8lcXrpmENEVM:&docid=5rgczGkO-L9qxM&ei=U-SxVcOGK8bP7Qaku6LwBQ&tbm=isch&ved=0CB4QMygAMABqFQoTCIP8-NGa88YCFcZn2wodpJ0IXg) Nosiłam to prawie przez rok po porodzie, szybko przestało przeszkadzać, a dzięki temu wchodziłam w swoje spódnice, no i nic nie wylewało się nad paskiem. Ja kupiłam w Triumph za niecałe 100 zł, polecam. Nawet jak schudniesz tyle, ile chcesz, to pod sukienkę warto włożyć ;)