Już tak od paru miesięcy, z 74 kg wskoczyłam na 76 kg. Jeszcze takiej wagi nie miałam w swoim życiu. Trochę mnie to przeraża, bo to oznacza, że trzeba będzie się kontrolować do końca życia. Kiedyś, odchudzanie to był mały wysiłek. Nie jadłam śniadań, dopiero w obiad jadłam i to co chciałam, a i tak chudłam, albo trzymałam wagę. A teraz jak nie przykręcisz śrubę to nie da rady-dziadostwo. Od zeszłego tygodnia zaczęłam ćwiczyć na orbitreku, codziennie zwiększam o 1 min. Dzisiaj było 11 min. i nie było mi łatwo. Ciągle duchem czuję się bardzo młoda, ale ciało jakoś mi nie pasuje. Muszę to powoli wyrównać. Wiem, że nie jestem jeszcze taka stara, żeby poprawić kondycję. Moja mama po 40-stce zaczęła biegać maratony i nauczyła się pływać. Dzisiaj ma prawie 70 lat i niezłą kondycję (właściwie lepszą od mojej).
A więc zaczynam od jutra już konkretnie. Mój mąż się śmieje i mówi, że ja mam fajnie, bo zawsze mam od jutra. Ale do zmian trzeba dojrzeć i one następują w momencie, kiedy życie staje się nie do zniesienia.
MAM DOŚĆ CHODZENIA W DRESIE, CIASNYCH UBRAŃ, TRUDNOŚCI PRZY SCHYLANIU SIĘ, WCHODZENIU PO SCHODACH, CZY SPRZĄTANIU
Wiem, że ludzie przyzwyczajają się do swojej wagi i niewygody, ale pomimo wszystkich moich akceptacji i kochania samej siebie we właściwy sposób, nie umiem znieść tego balastu. Może dlatego, że całe życie byłam szczupłą, wysportowaną osobą. Potem przyszły wygody, lenistwo i zaczęło się. A, że lubię gotować i jeść to łatwo się tyje. A, do tego mój mąż jest piekarzem i cukiernikiem, to jeszcze łatwiej się tyje.
Rozmyślałam nad dietą South Beach, ale chyba wchodzi tylko 2 faza, bo jak mam testować chleby wymyślone przez męża, albo ciasto przez naszego pracownika. Zaciskam pasa od jutra. Dzisiaj na zakończenie zjadłam marsa. I BIORĘ SIĘ DO ROBOTY.
Tina1909
1 kwietnia 2013, 21:13Niestety ja mam tak samo,jak popuszcze pasa to kilogramy wracają jak bumerang.3 mam kciuki,powodzenia