Dawno sobie nie filozofowałam..........i nadejszła wiekopomna chwila ......:)
W trakcie wizyty w Pile moja chrzestna powiedziała, że jak człowiek urodzi dziecko, a później je wychowuje , to nie analizuje tak jak ja i nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich zachowań.
Tja.....ja też to wiem i zdaję sobie z tego sprawę, ale z kolei ta moja kontrola jest zupełnie niekontrolowana ......:)))))
Życie to proces dynamiczny, jak się podejmie pewne decyzje, wprowadzi pewne zasady, to później nie ma już odwrotu, nie da się wrócić do punktu wyjścia by zacząc od nowa.
Nie żałuję żadnych swoich decyzj, a z efektów naszych metod wychowawczych jestem bardzo zadowolona - nasze dzieci są kochane, wspaniałe, dla nas najpiękniesze na świecie i dają nam częsty powód do dumy. :))
Ale ja nie o tym chciałam.
Większość z Was wie czym zajmuję się zawodowo.Miałam niedawno przykry przypadek z adoptowanym nastolatkiem.Nie mogę niestety wdawać się w szczegóły, ale przypadek ten zrobił niemałe wrażenie nie tylko na mnie, ale również na moich współpracownikach.
Kilkanaście lat temu ludzie na dośc eksponowanych stanowiskach adoptowało dwójke małych dzieci. W ich mniemaniu dali im wszystko, a Ci niewdzięczni, nie spełnili ich oczekiwań. Miałam okazję porozmawić z synem i rodzicami osobno i w mojej (subiektywnej) ocenie , dzieci otrzymały wszelkie dobra materialne, ale o uczuciach (prócz urażonej dumie rodziców) mowy tam nie było.
Przykre to :((
Syn owszem, nie jest dzieckiem łatwym, kradnie, nie chodzi do szkoły, ucieka z domu, ale..........ale rodzice rozwodzili sie od dwóch lat i używali dzieci jako broni przeciwko sobie.
Co za niefortunna pomyłka.Tacy ludzie nigdy nie powinni mieć dzieci.Oni uważają, że dziecko może mieć w sobie geny bandyty !
Chciałabym mu jakos pomóc, ale boję się, że ludzie Ci są tacy wpływowi ,że pozbędą się dziecka, jak zepsutej zabawki ,zreszta chłopak i tak nie chce wracać do tego domu :((
Ech.........smutno mi przez to strasznie. Patrze na te moje dzieciątka, nie wiem co z nich wyrośnie, ale zadaję sobie pytanie, czy gdybym nie miała takich przykrych zdarzeń z dziećmi biologicznymi to też szukałabym usprawiedliwienia w cudzych genach???
Chciałam coś jeszcze o diecie, ale ....nie ma o czym hehehe.
parda1
23 czerwca 2008, 08:27ale za to mają dobre wytłumaczenie, "bo to nie oni winni"..
ZielonyGroszek
20 czerwca 2008, 15:25szkraba nad życie, obserwuję dwulatkowy bunt i nie zastanawiam się na kogo wyrośnie. Daję mu, to co wg mnie jest najcenniejsze - miłośc i oparcie, w nas rodzicach. I tylko czasami się zastanawiam, czy jakby nasze dzieje były inne, wymyslalabym przyszłość dla naszego dziecka? Czy ja już taka jestem, że ma być po prostu Dobrym Człowiekiem i już?
Zmienna38
20 czerwca 2008, 07:55to kiedy przyjeżdżasz? ja to chętnie sobie z toba porozmawiam;)) Niekoniecznie o diecie...hehehe
siemka2
19 czerwca 2008, 19:02Wiesz Mariolciu? ja też uważam, że tam nie mogło być miłości. Pracuje w domu dziecka i uważam, że geny genami, ale życie życiem. Nigdy nie zgodzę się z tym, że adoptowane dzieci wyrastają na bandytów, bo noszą to w genach. Kłamstwo i usprawiedliwianie adopcyjnych rodziców.
Hejho
19 czerwca 2008, 13:45Ci ludzie znależli sobie niezłe wytłumaczenie dla swojej nieudolności wychowawczej i braku uczuć... adopcja. Straszne, ze cierpi dziecko. tacy biedni, tak się poswiecili... cos okropnego. Że tez nie ma egzaminu na rodzica...
babola
19 czerwca 2008, 09:20Wiesz Mariolciu, są też rodzeni rodzice, którzy tak postępują.Mają dzieci bo tak trzeba, bo tak wyszło.... daja co tylko dziecko chce ale bez uczucia, zaiteresowania. Traktując jak ..powietrze.. a jak jest "niegrzeczne" to jest niewdzięcznikiem...no bo oni flaki sobie wypruwaja dla dziecka..a dziecko co... nic. Tylko, że to dziecko wrzeszczy o pomoc, o miłość, o zaiteresowanie, przytulenie..itp Zgadzam sie ,że tacy nie powinni mieć dzieci. Buziaki