Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Włosy....



W nocy spałam płytko, łaziłam, wierciłam sie, piłam wode, nawet przez moment oglądałam telewizję. Ze mną wiercił sie mój kot. Mruczał głosno, kładł sie na mojej klatce piersiowej i był wyraźnie zadowolony, że ma towarzystwo.

Czuje sie dobrze, tylko po przeżyciach wczorajszego dnia, wsłuchiwałam się w siebie, a zbyt silne emocje nie dały mi odpocząć.

W nocy myślałam o moich włosach.
Urodziłam się ruda. Jedni mówili, że mój kolor to tycjan, inni marchewkowy, a inny ,że miedziany. Rzeczywiscie kiedy byłam dzieckiem mój rudy był naprawde wysycony. Moja skóra nigdy nie była albinotyczna, ale piegi na twarzy miałam wyraźne i pokrywały obficie cała twarz , łącznie z powiekami i wargami.
Były proste, grube i przeważnie długie.
Pojawiłam się w rodzinie, jako najstarsza wnuczka dziadków z obu stron rodziców i tak naprawdę nikt nie pamiętał, aby w rodzinie było jeszcze jakies rude dziecko (zreszta wsród kolejnych wnuków i prawnuków rudy jest jeszcze tylko mój młodszy brat).
Podobno moja babcia ze strony dziadka przeżyła szok z powodu rudej wnuczki i dośc długo trawło zanim pogodziła z faktem  jej posiadania.
Później miałyśmy świetny kontakt, bardzo się kochałyśmy i  bardzo mi jej teraz brakuje.
Moje rude włosy w pewnym sensie ukształtowały mój charakter, sprawiły, że jest dziś, tym kim jestem.
Moje dzieciństwo i wczesna młodość były ściśle związane z kompleksami z powodu moich włosów, ale  tak naprawde niewiele osób wiedziało co ja przeżywam.
Do dzis sprawiam wrażenie osoby pewnej siebie, zarozumiałej, silnej , charyzmatycznej, a wręcz  bezczelnej i aroganckiej.
W środku nigdy taka nie byłam. Targały mną silne emocje, niepewność, wrażliwość i często w życiu rezygnowałam z wielu przedsięwzięc z racji braku wiary w swoje siły i możliwości.
W szkole , wezwana do odpowiedzi , rumieniłam się, sciszałam głos i czesto nie potrafiłam przekazać posiadanej wiedzy.
Nauka przychodziła mi za to z łatwością i pomimo, że maturę zdałam na czwórki i piątki, nawet nie spróbowałam złozyć dokumentów na studia.
Bałam sie, że nie podołam, nie miałam siły na kolejne pokonywanie siebie.

Poczucie wartości i wiara w siebie powoli zaczynała we mnie narastac kiedy w moim zyciu pojawił sie mój pierwszy chłopak, kolega z klasy i później pierwszy mój mąż.
Cóz my wtedy o zyciu wiedzieliśmy?? Byliśmy sobie wtedy bardziej potrzebni w pokonywaniu własnych słabości, niz zastanawiac się czy to jest własnie miłosc.
Nasz związek nazwałabym przywiązaniem.Zanim sie obejrzałam bylismy juz małżeństwem.Lubiliśmy sie na pewno i mysle ,że lubimy się do dziś.Zrobiliśmy co moglismy, aby wytrwać razem, ale kiedy wydobylismy wreszcie swoje własne ja, to okazało sie, że totalna pomyłka.
Ale ja nie otym dziś chciałam napisac.

W dorosłym zyciu moje włosy stały się atutem. Szczerze je pokochałam i bardzo mi było żal, że z wiekiem utraciły swa soczystą barwe i lekko posiwiały.
Teraz wypadna zupełnie.
W sumie jestem na to gotowa, ale jednak w podświadomosci jest mi zal.
Przymierzałam wczoraj peruke, wybierałam turbany i chustki, i czułam ból.
Nie ma co udawać, po utracie mych włosów utrace cześć siebie.Nigdy nie nosiłam czapek, wszelkie nakrycia głowy nie leżą w mojej naturze i własnie dziś w nocy uświadomiłam sobie, jakie to bedzie ograniczenie.
Wszyscy przecież zrozumieja , że pod tą łysą głową jestem ta sama ja, ale ja już bede inna.
Ja już jestem inna. Myśle, że choroba , jak wiele innych doświadczeń życiowych nas zmienia. Ja też nie bedę już ta sama Mariolka.
Pewnie bede lepsza, bo jak mówią - co nas nie zabije to nas wzmocni, ale na pewno będe inna.
I nie chce stracić moich włosów!!!!Nie chce być łysa i udawać, że nic sie nie stało. Nie chce ludzkich spojrzen zrozumienia i pozornej akceptacji. Sama chce decydować o tym , kogo poinformować, że mam raka.
I nie wiem co ja załoze na ten łysy łeb? Peruki czy ładne czy brzydkie są dla mnie upokarzajace, chustki , czapki sprawiaja, że nie czuje sie sobą.

Do cholery jasnej to chyba jakas ironia, że teraz kiedy żyje sobei ze swoimi włosami w symbiozie to musze je stracić.
I wiem,że to czasowe, wiem , że odrosną, ale..................................:(((



  • betii1983

    betii1983

    22 października 2008, 11:37

    Piekny wpis. Bardzo milo mi sie go czytalo!!! Bylam w stanie wyobrazic sobie wszystko co opisujesz. Coz moge dodac. Moze tylko tyle, ze z doswiadczenia wiem, ze doceniamy to co mamy dopiero kiedy mamy to utracic. Zycze Ci aby wlosy szybko odrosly. Powodzenia. Trzymam kciuki za Ciebie:)

  • Piraniaaa

    Piraniaaa

    22 października 2008, 10:34

    zycze ci szybkiego pokonania choroby, na pewno dasz rade bo jestes silna kobieta ... musisz o siebie walczyc bo najbardziej wartosciowa jestes ty sama, a włosy chociaz ich zal bo sa atrybutrm nie jednej kobiety odrosną i będziesz znow żyła sobie z nimi w symbiozie ... ja zawsze chciałam mieć rude wlosy ale natura mi ich nie dała i muszę je farbować na ten cudny kolor ....pozdrawiam bardzo cieplutko i 3mam kciuki

  • margotxs

    margotxs

    22 października 2008, 10:26

    Jestes niezwykle dzielna i wierze, ze wszystko u Ciebie bedzie dobrze, bo masz sile i ogromna ochote na zycie. Bardzo Cie podziwiam. A wlosy... tak to jest, ze pewne elementy naszego wygladu (najczesciej wlasnie te, z powodu ktorych mamy kompleksy) w jakis sposob nas ksztaltuja. Masz racje - zal ich, szkoda, ale... odrosna. Moja mama tez sie bala ich utraty. Potem, gdy odrosly troszke, pierwszy raz w zyciu nosila wlosy krotkie, zmierzwione reka i utrwalone zelem, jakby "czesane wiatrem". Teraz jest zadowolona, ze sa grubsze, gestsze niz dawniej. Trzymam za Ciebie kciuki!

  • otulona

    otulona

    22 października 2008, 02:03

    że czasem łatwiej się pogodzić z utratą piersi, niż włosów... Co w nas tkwi? Kim jesteśmy? Skąd przychodzimy? Będę trzymała kciuki, by nie wypadły, a po terapii niech wrócą rude i mocne jak marchewki od chłopa z pola! (niektórzy sypią tam świństwa nawet dla siebie...)

  • pusia61

    pusia61

    21 października 2008, 23:08

    czytając to co napisałaś miałam wrażenie, że to o mnie z jedyną różnicą zamiast rude włosy powinno być okulary. Okazuję się, że jesteś jak moja ulubiona bohaterka Ania z Zielonego Wzórza. A co do włosów to co bym nie napisała to będzie bzdura ale odwołam się do tej mojej znajomej o której ci wspominałam. Ona mówiła włosy to nie zęby odrosną ... i odrosły jeszcze piękniejsze

  • agonia65

    agonia65

    21 października 2008, 22:22

    Ty jesteś taka Ania z Zielonego Wzgórza. Nie będzie lekko i Wiesz o tym dobrze, ale to kwestia czasu. Zobaczysz, jak Ci włosy odrosną to będą dwa razy gęstsze i ładniejsze. Moja przyjaciółka takie właśnie teraz ma. I są o wiele ładniejsze niż sprzed operacji. Wtedy włosy jej wypadły po pierwszej chemii w samą wigilię i nie ukrywam, było jej ciężko. Ale wytrwała, dała rade z pomocą rodziny i naszą czyli przyjaciół. " Czasem trzeba długo iść, aby dojść do siebie" . Mariola, bez względu ile będziesz szła, dojdziesz do siebie i będziesz szcześliwa:) Buziaki:)

  • ToJaMajka

    ToJaMajka

    21 października 2008, 22:15

    "Bałam sie, że nie podołam, nie miałam siły na kolejne pokonywanie siebie." Jesteś może w podobnym miejscu? Dałaś radę wtedy. A teraz to może Ty już nie jesteś Mariolką? Ej...

  • mikrobik

    mikrobik

    21 października 2008, 21:44

    Zdaję sobie sprawę, ze niezależnie co napiszemy do Ciebie - będzie to tylko teoria. Jak zachowywałabym się gdyby to była praktyka po prostu nie wiem. Jesteś chyba teraz w takim okresie swojego życia, że potrzebne są takie właśnie rozważania. Nie martw się jak to będzie. Jeżeli problem stanie się faktem, wtedy znajdziesz odpowiedź co zrobić i jak się zachować. Przecież dasz sobie radę. Przytulam - Maryla.

  • gusika

    gusika

    21 października 2008, 21:40

    Mariolka tak Cie czytam no i jedyne co chce powiedziec to: jaka Ty jestes super kobieta...z włosami czy bez...rudymi, czy innego koloru...z kompleksami czy bez.

  • babola

    babola

    21 października 2008, 21:05

    Cóż napisac... nie wiem.. powiem jedno u mnie w pamietniku jest zdjęcie z nad morza z koleżanką moją imienniczką i.... jest amazonką z peruka na głowie,z fryzurą taka sama jaka nosiła. Przytulam Cię Mariolciu mocno

  • magdast

    magdast

    21 października 2008, 20:00

    ... szkoda , że nie byłam pierwsza bo napisałabym o odrastaniu mocniessych o obcięciu sue na łyso..... jak twoja cóka kiedys heheh i inne takie, ale to wszystko napisały juz dziewczyny... .... a tak się zastanawiam .... a co zrobisz jak włosy ci wogóle nie wypadną tak jak 1 na 10000?? hmmm... bo przeciez ty jesteś inna, no własnie ta 1 na milion !!!! .. ty .. a pytała s czy alkohol możesz pić???? czy tylko soczek??? hmmm wiem znowu tylko o sobie ..no nie chlip, brzmi banalnie ..ale bedzie dobrze..musi być... jak kiedys znajdę głupiego co się ze mna będzie chciał ożenic to ty będziesz świadkiem...a jak wiesz to nie będzie szybko .....

  • Healthy

    Healthy

    21 października 2008, 18:45

    Choroba, zwłaszcza rak, zmienia perspektywę patrzenia na życie i świat. Nie będę Ciebie pocieszać, że włosy Ci nie wypadną, na ogół wypadają (chociaż znam jednego takiego rudzielca, naprawdę marchewkowego, a nie jak Ty blondyniastego, której to włosy odrosły kręcone, sprężynki, mówię Ci piękne), chociaż czasami zdarza się, że nie wypadają... Trzymaj się Mariolka, cieplutko pozdrawiam. Halina

  • starszapani

    starszapani

    21 października 2008, 17:23

    Jesteś bardzo dzielna więc wszystko będzie OK!.... Eh co tu można pisać? Ściskam.

  • sikoram3

    sikoram3

    21 października 2008, 15:17

    i ciekawie jak sie zmieniamy ,raz czegos nie lubimy ,potem sie z tym godzimy ,z czasem kochamy to ,po tym nie godzimy sie z tym ze to nam ktos odbiera." Godze sie z tym ,czego nie moge zmienic " tja latwo powieziec.

  • niewidzialna38

    niewidzialna38

    21 października 2008, 14:32

    Nie wiem co napisać ,cokolwiek napiszę będzie za mało aby wyrazić co czuję ściskam Cię mocno BĘDZIE DOBRZE!!!

  • monika735

    monika735

    21 października 2008, 11:58

    milcze bo mnie tu nie ma ale myslami jestem z Toba czesto... dzielna babo.

  • malgonia37

    malgonia37

    21 października 2008, 11:31

    ...a ja dzisiaj tylko przytulę, bo ściska mi gardło jakoś dziwnie... :*

  • KOPIKO

    KOPIKO

    21 października 2008, 09:54

    ale.....będą jeszcze fajniejsze niż dotąd...czasami rosną zupełnie inne niż przed terapią...więcniech ten czas będzie dla Ciebie czasem czekania na niespodziankę....Buźka :)

  • Zmienna38

    Zmienna38

    21 października 2008, 09:51

    po pierwsze - nie masz raka! Zapominałaś? Wycieli ci go z jedna piersią! Po drugie - włosy! Co bym nie napisała to i tak twojego żalu nie zmniejszę. Bardzo mi przkro z tego powodu. Kiedys ( po urodzeniu Oli) bardzo chciałam ogolić sie na łyso, marzyłam o tym (zabij mnie, nie pamiętam dlaczego!), ale nie miałam odwagi. Moje włosy były cienkie i nijakie, tez kiedys jakies tam kompleksy z nimi związane z nimi miałam to płakac bym po nich tak bardzo nie płakała. I rozumiem, że dla ciebie to jest powód do rozpaczy....i nie rozumiem. Jak dla większości ludzi pewnie:) Przytualam cię mocno i proszę...nie rozpaczaj z tego powodu.Żałuj sobie ile chcesz, ale nie rozpaczaj. Faktycznie odrosną...kobieto! I po trzecie....myslałam sobie o tym zdrowym odżywianiu, jakach od kur dziobiących trawkę...gówno prawda!! A mój ojciec??? Całe życie chowany na wsi, na zrdowych warzywach (bo własnych), drób tylko i wyłącznie własnego chowu (innym się brzydzi!), często nawet mięso wieprzowe, wędliny tez od własnych świnek. Mleko, przetwory - wszystko to było w moim domu rodzinnym "swojskie"! I co? Rak w żołądku jak byk!!! Myslę, że nie ma co doszukiwac sie przyczyn. Trzeba walczyć o siebie...chyba pozytywnym myśleniem:)) Przytulam mocno:))

  • malda

    malda

    21 października 2008, 09:43

    Jak ja dawno u Ciebie nie byłam. A tu taka przykra niespodzianka. Ale powiem Ci, że... no nie wiem jak to napisać...Ja mam ostatnio jakieś lekkie podejście do tego tematu.Cholera, no chodzi mi o to, że wierzę, że da się z tego wyjść. Gdybym miała inne nastawienie, pewnie bym się załamała, straciła pokarm, dostała dodatkowego doła z tego tytułu i w ogóle wszystko byłoby do "d". A to dlatego, że w lipcu bodajże, wykryto nowotwór u mojego taty. Mój tata ma chłoniaka. Zanim został zdiagnozowany, to minęły 2 miesiące. Pomijając czas z jakim już go miał. Teraz przechodzi drugą chemię. Inną niż Twoja, bo dostaje tabletki. Je ich tyle, że niewiele miejsca w żołądku zostaje mu na jedzenie.:) Ale się trzyma. Jestem z niego dumna. Znalazł sobie punkt zaczepienia, swoje wnuki. Ma dla kogo żyć. Owszem, momentami, ma się ochotę mu nakopać, bo czasem robi się zmierzły, ale to mój kochany tata. Jak Maciuś się urodził, ukrywali przede mną co tacie jest. Zupełnie niepotrzebnie. Ja wiem, że on wyzdrowieje. Tzn., będzie dalej z nim żył, bo wyzdrowieć do końca nie może. Nie wiem dlaczego tak się czuję. Zupełnie inaczej było, gdy zachorowała na serce mama. Też wierzyłam, że będzie zdrowa, ale chodziłam ciągle zapłakana i podłamana. Może dlatego,że widziałam ją w okropnym stanie. A tata jest taki sam. Jemu włosy na razie nie wypadają. Może nie wypadną. Każdy organizm inaczej reaguje. Jedyne co mu zawsze dokucza to łamanie w kościach i mdli go, ale na tym się kończy. <br> A może tak się czuję, bo do tej pory w moim otoczeniu były same przypadki, które wyzdrowiały?? Brat mojej koleżanki miał białaczkę, gdy skończył 29 lat. Wyzdrowiał i znowu jest wzorowym policjantem.;) Moja przyszywana ciocia-ziarnicę, kilka chemii, jedna remisja i bardziej żywiołowej i energicznej, pełnej optymizmu osoby w jej wieku nie znam. Włosy jej wypadły, ale jakie odrosły...Heh...Każdy pozazdrości.<br> Ale co ja Ci tu tak ni z gruszki ni z pietruszki...Nie będę Ci pisała, że mi przykro itd. Bo nigdy nie jest to wygrana w totolotka. Ale tak jak sama wiesz, będzie dobrze. A z włosami na pewno coś wymyślisz i w tej nowej sytuacji się odnajdziesz. W końcu tego Cię nauczyły Twoje włosy.:) Być silną.