Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mamma Mia !!



Na poprawę nastroju moja przyjaciółka pożyczyła mi film "Mamma Mia!".
Właczyłam go wczoraj po 23:00 , oglądałam i wyłam, ryczałam, szlochałam, smarkałam, dusiłam się i rozżalałam się nad sobą.
Czarne, czarne, czarne powtarzałam do męża , kiedy wreszcie nie dało się przed nim ukryć mego stanu.
Mąż milczał , przytulał, głaskał i też było mu smutno.
A potem zasnęłam i spałam do dziś do 10:00.
Już mi trochę lepiej, czuję się oczyszczona.

Nie da sie w kilku zdaniach określić stanu mego ducha. Żal, smutek, a przede wszystkim lek. Kuźwa jak ja sie boje. I jestem zła,że to uczucie lęku już mnie nigdy nie opusci. Wczorajszy film uświadomił mi, że przez tę jebaną chorobę utraciłam swoją spontanicznośc, że lęk powoduje wieczne wewnętrzne napiecie , koncentracje, paraliż. Jestem zrzędliwą,nieatrakcyjną  starą babą.
Krzywdzę swoje dzieci, męża, odizolowałam się od wszystkich.
Nie mam ochoty z nikim się spotykać , rozmawiać, siedzę w domu i zatruwam domownikom życie ciągłym zrzędzeniem o bałaganie, nieoszczędnym trybie życia i lenistwie.
Wiem ,że to moja wina , ale nie potrafie znaleźc rozwiązania tego stanu.
Mój spokojny,opanowany i dobry mąż powiedział mi w niedziele , że zrzędze , czepiam sie i wiecznie jestem niezadowolona.
I jest to fakt. Stałam się małostkowa .
Moja najstarsza córka powiedziała ,że jestem bezduszna.
Moja przyjaciółka nie ma dla mnie czasu.
Dałam im ostatnio popalic, więc mam za swoje.
Moja dusza jest rozdarta i w środku wyje.

Byłam wczoraj w Szczecinie na kontrolnych badaniach. Odwiedziłam chirurga onkologicznego, genetyka onkologicznego, ginekolog onkologiczna i onkologa.
Dostałam skierowania na kontrolne badania, a rozmowy ze specjalistami wybiły mnie z rytmu. Dobiły mnie.
Ginekolog stwierdziła, że mój przypadek nie pasuje do teorii medycznej i kategorycznie zażądała powtórzenia badań genetycznych, bo teoria głosi, że powinnam ten rodzaj raka odziedziczyć po przodkach.
W atmosferze kompletnego niezrozumienia i pośpiechu w genetyce pobrano mi te badania nie wyjaśniając czemu będą służyc wyniki.
Onkolog zastepująca mojego lekarza prowadzacego poddała w wątpliwośc słusznośc decyzji o podaniu mi 4 cykli chemioterapii i głosno zastanawiała sie nad dołożeniem mi kolejnych dwóch. Po chwili namysłu stwierdziła, że skoro cztery chemie nie zadziałały to nie uczynia tego pewnie kolejne dwie.
Nalezy więc wierzyć, że nawrotów nie bedzie, ale jak do tego dojdzie to powinnam się cieszyć, że nie wycieńczono mi organizmu w poprzedniej chemioterapii.
Tja.....to mi pocieszenie.
Reasumując - byłam u czterech specjalistów, którzy kompletnie ze sobą nie wpółpracując, pośpiesznie przekazali mi informację, że jak na dziwaczke przystało otrzymałam po przodkach nowotwór, którego nie mogłam uniknąc, na którego współczesna medycyna nie znalazła jeszcze blokerów i pozostało mi tylko sie modlic , aby jak najpóźniej nastąpił nawrót choroby na kolejne narządy.

Kuźwa mać, i jak w tak zwanym międzyczasie cieszyć się życiem??

Idę na słońce, może jutro zaświeci ono w mojej głowie??

  • megi62

    megi62

    30 stycznia 2009, 17:11

    się z sikorką że zrobili ci wodę z mózgu, ale te doktory to jakieś beznadziejne mój mąż też po chorobie. Przyzwyczaił się do tego, że będzie bał się do końca życia wznowy choroby, a już dwa razy go o to podejrzewano tego już nie wymażesz ze swojej głowy - ale powolutku życie wróci do normalności czego ci życzę jak najszybciej. Pozdrawiam.

  • mikrobik

    mikrobik

    27 stycznia 2009, 19:07

    W empiku i kupiłam sobie książkę "antyrak nowy styl życia"napisaną przez dr Davida Servana-Schreibera. Kupiłam ją i zaczęłam czytać. Napisana jest przez lekarza, u którego 15 lat temu (miał 31 lat) wykryto nowotwór mózgu. Jako lekarz, wybitny naukowiec, praktyk i chory postanowił podzielić się swoją wiedzą (często praktyczną) na temat skutecznych metod walki z chorobą. Wydaje mi się, ze powinnaś zapoznać się z tą pozycją. Wydaje mi się, ze zawarta tam wiedza ułatwi Ci rozwiązywanie wielu z Twoich problemów. Wydaje mi się, że zdrowy chorego nie zrozumie, ale chory - chorego tak. Wiem, że mówienie :"ja bym na Twoim miejscu......." jest tylko teorią, która nijak sie nie ma do praktyki. Głowa do góry i kiedyś zapomnisz o tych lękach...

  • siemka2

    siemka2

    27 stycznia 2009, 17:12

    Modlitwa która mi pozwoliła myśleć w takich trudnych chwilach:" Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniał to co mogę zmienić i mądrości abym odróżniał jedno od drugiego" Może to głupie co napiszę, ale wiem jedno, należy cieszyć się chwilą, nie myśleć na zapas, nie zamartwiać się i nie bać się jutra. Nie zmienisz przeszłości i nie masz wpływu na przyszłość. Jest tylko dziś i teraz. Uczyń, aby czuć się dobrze w danej obecnej chwili. Ciesz się tym co jest teraz. Daj z siebie wszystko. Żyj pełnią życia, szkoda czasu na zmartwienia. Tańcz, śpiewaj, rób wyłącznie to co lubisz i wyłącznie to co poprawia ci nastrój. Kochaj, uśmiechaj się, bo teraz właśnie możesz to robić. Jeżeli nie masz wpływu na pewne sprawy, to je zostaw. Módl się tylko o pogodę ducha i zdrowie. Pozdrawiam.

  • NiekonsekwentnaN

    NiekonsekwentnaN

    27 stycznia 2009, 16:00

    Tak bym cię przygarnęła do siebie, ... Dzieci zajęły by się sobą a my bysmy uwaliły sie na kocu, bez pośpiechu pogadały... Mariolka ja sie wcale nie dziwię, że się boisz. Dziwilabym gdyby było inaczej, ale nie możesz zamykac sie tylko w tym strachu. Wyjdź do ludzi, ruszcie się gdzieś z dziecmi. Pieniądze? Trudno, raz sa, raz ich nie ma. Nie siedźcie w domu!!

  • heket

    heket

    27 stycznia 2009, 13:36

    niewiele Ci mogę powiedzieć. Na medycynie prawdziwemu podejściu do pacjenta tak naprawdę poświęca się niewiele miejsca. Do tego potrzebna jest...empatia. A to jest dar. Twój strach jest naturalny. Wszystko, co możesz zrobić to odwracać od niego swoje myślenie. Sprawiać sobie przyjemności. Zachwycać się swoją rodziną zamiast szukać w nich wad. Budować sobie w głowie obraz życia, jakie chcesz mieć, z głębokim przekonaniem, że tak jest właśnie tu i teraz. To jest chyba jedyny sposób

  • marlak

    marlak

    27 stycznia 2009, 13:32

    Dziś chyba coś wisi w powietrzu...bo gdzie nie zajrzę czytam "same narzekania"... zresztą i ja też mam podły humor... ale, ale Mariolu... dzieciaki...im poświęcaj więcej czasu, zobacz ten blask w ich oczach... ten spokój, beztroskość... złością nie zwojujemy świata, a narzekać najłatwiej... Moja przyjaciółka ma chorobę Crona (3 najgorsze przypadki w Polsce) i dziś była u swojej pani profesor, a ta jakby ją pierwszy raz widziała... pani profesor!!!! ha ha ha... Głowa do góry...jutro też jest dzień... będzie lepiej...

  • walc65

    walc65

    27 stycznia 2009, 12:41

    kur.......... mać !!!!!!!!!!!!!!!!!!1

  • monika735

    monika735

    27 stycznia 2009, 12:14

    no to ci zamieszali w głowie.... jagorsze ze jak cze3gos nie rozumiemy to zazwyczaj dopowiadamy sobie czarne odpowiedzi na nurtujace pytania...błahy przykład ale jak mój chłopak nie odbiera komórki to w mojej głowie jest jedna odpowiedź... miał wypadek! no bo przeciez 1 juz miał! ja pierdziele same sobie dokładamy zmartwień. Domyslam sie w pewnym sensie jak trodna jest w tej chwili Twoja sytuacja, ale chyba nie mozesz od siebie oczekiwac że przejdziesz przez to wszytsko z usmiechem na ustach? jesteś bohaterka i tak nie musisz być usmiechnietą. a płacz słuzy poprawie samopoczucia.... przytulam.

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    27 stycznia 2009, 11:57

    A jakie Ty masz marzenia?

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    27 stycznia 2009, 11:54

    Ja podobną do Twojej sytuację przeżyłam jak miałam 13 lat. U mojej mamy wykryto raka płuc. Moi rodzice dla mojego dobra, to przede mną ukryli. Ja odkryłam chorobę, bo przeszukałam wszystkie rzeczy mamy. Na jednej z kartek od lekarzy znalazłam coś w stylu cancerum, wyszperałam w encyklopedii medycznej, że to rak i wówczas wszytko stało się już dla mnie jasne. Ale wracając do mojej mamy - miala 49 lat i po prostu się załamała. Nie pomagało to że my jako rodzina bylismy na maxa lojalni i robilismy dla niej, co moglismy: np. zalatwienie peruki, by się dobrze czuła, preparatów modnego wówczas Tolpy, leki dość drogie Diane, które byly sprowadzane z niemiec itd. Mama po prostu poddala się psychicznie. Z mojego - dziecka punktu widzenia to wyglądalo tak, że była mama i ona się już tylko zajmowała swoją chorobą, nic więcej się już dla niej nie liczyło; my, tato, rodzina... Miała różne stany, najcześciej trudne dla nas. Ale coś, co chciałam Ci przekazać, że mama po prostu wtedy zupełnie wciągnęła się w chorobę, stało sie to jakąś jej obsesją... A przecież te 2 lata mogła pożyć normanie, nacieszyć sie nami, a myśmy wtedy jej, z chorobą czy bez po prostu potrzebowali. Chyba na jej miejscu przezyłabym to inaczej.

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    27 stycznia 2009, 11:15

    Co do lekarzy. Ej, masz 44 lata, to pora zauważyć, że niesety w naszej służbie zdrowia lekarze ze sobą nie wpspółpracują, a szkoda. Chcesz to zmienić? Może zacznij przedzierać szlaki, może uda Ci się nakłonić lekarzy do konsultacji. Obecnie posługując się nawet telefonem komórkowym zwykłym można zrobić telekonferencje na kilku użytkowników. Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc technicznie. Możesz znaleść takich lekarzy, których nakłonisz do współpracy. A możesz też być ich łącznikiem i mówić dr ten a ten powiedział to a to i co pani na to...

  • TygrysekTygryskowy

    TygrysekTygryskowy

    27 stycznia 2009, 11:13

    Jakby tak patrzeć na to, to "życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową". Ty się różnisz od nas, tylko tym, że Tobie ktoś powiedział, że jak już umrzesz, to na raka. I tyle. A my wszystkie tez na coś umrzemy, tyle, że nas nikt nie uprzedził, czy to będzie samochód, zawał, katastrofa lotnicza, czy cukrzyca. Coś będzie. Teraz masz taki okres, że zwyczajnie musisz się otrzaskać z lekiem przed śmiercią i tyle. Każda z nas sie z tym będzie musiała otrzaskać. Ty to robisz wcześniej.

  • sikoram3

    sikoram3

    27 stycznia 2009, 11:07

    no zrobili c wode z mozgu i juz.Dupki nie lekarze.Wcale sie nie dziwie ze tak sie czujesz i zrzedzisz.Pozdrawiam.