Czwarty dzień bez słodyczy, czwarty dzień tygodnia z treningami. Staram się jeść o określonych porach dnia, by nie mieć deficytu nadmiernego popołudniu. W tym zachowaniu się dopatruję przyczyny wielu porażek zwanych napadem na słodycze. Jutro ważenie myślę, że będę blisko wagi tej z końca roku 2011 (76,5kg). Dieta wzorowo, poznałem dzisiaj nowe warzywo - koper włoski, sałatki dzisiejsze wyszły kapitalnie. W tym tygodniu jestem bliżej wegetarian niż kiedykolwiek byłem w życiu. Zjadam tyle mięsa, by przyjąć potrzebną dawkę żelaza (w sumie 50do70gram na dzień), poza tym białko roślinne lub z nabiału.
odzawszegruba
13 stycznia 2012, 10:38nie istnieć - oczywiście :)
odzawszegruba
13 stycznia 2012, 10:38Ja właściwie mogłabym zostać wegetarianką :) zupełnie mnie do mięsa nie ciągnie, wędliny też mogłyby nieistnieć
tacjana1987
13 stycznia 2012, 00:11Super, zadziwiacie mnie! Ja od dzisiaj też spróbuję bez słodyczy, bedziecie moją motywacją ;)
Supergirl1990
12 stycznia 2012, 23:27Gratuluję! Najgorzej jest na początku, później jest coraz lepiej.. :) Ja już 11. dzień bez słodyczy! Trzymam kciuki za dalsze sukcesy! :)