Tak, tak, wiosna kolejny raz zaskoczyla mnie niczym snieg drogowcow w grudniu. Moje dziecie najmlodsze w Swieta Wielkanocne skonczylo roczek. Ach jak ten czas minal :-) a ja wystapilam w tym samym rozmiarze co po porodzie. Aaaaa! Bede ryczec bo za nic nie moglam znalezc czasu dla siebie. Milion wymowek. Jak chcialam cwiczyc w dzien to zawsze cos. A to lekcje z moimi starszakami, ciagle wozenie ich na rozne treningi i wszystko co se wymyslily malpy male a to mlody jeczal bo zeby bo to bo tamto. I tak w kolko. A wieczorem to juz detka. Padalam jak mucha. Kiedy urodzil sie moj syn wyczekany wmawialam sobie i innym, ze jest taki cudowny, ze jestem w stanie nawet zniesc moja nadwage, bo przeciez kiedys schudne nie? Smialam sie i zartowalam, ze jesli przez rok nie schudne to sie po prostu przyzwyczaje i juz. A co tam! Grunt to optymizm :-) No tak. Wiec ren rok minal a ja wyje bo ani sie nie przyzwyczailam ani nie schudlam. Kolejny raz podchodze do odchudzania, do zmiany nawykow. Czas sie obudzic. Musi sie udac:-) Uda sie uda sie uda sie uda sie ( tak sobie bede ggadac to bedzie dobrze :-) zawsze musi byc tak jak chce jesli dobrze sie upre:) )