Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Na tytul brak mi weny.


Dzis zaliczylam wycieczkę rowerowa z pimpkami :-) siodelko twarde- do wymiany ( dupka boooli). Wczoraj dolaczylam do wyzwania biegania 30 min. No i pobiegalam tralalala. Jupi jupi :-) noooo dobra poturlalam sie raczej. Ale bylo! A co! Bosze gdzie moja kondycja?! Kiedys 2h sunelam biegiem a teraz ledwo 30 min przeplatane z zadycha, kolka i stanem przedzawalowym :-\ trudno. Zapuscilas Martucha to dupa w troki i do roboty!    

Z dietka srednio. Trudno mi godziny trzymac, by posilki regularnie przyjmowac. Jest coraz lepiej. Dieta dzis mniej obrotowa niz tydzien temu :-) 

( dieta obrotowa-gdzie się nie obróce to cos zeżrę) 

Bieglam dzis sobie, bieglam i w chwilach kiedy lapalam oddech i probowalam oddalic od siebie mysli ze zaraz umrę, zdalam sobie sprawę, ze dzis nie jadlam slodyczy! :-) o zesz ty! Ale dumna z siebie bylam. Wrocilam do domciu, ochlonelam. Posprzatac trzeba nie? No i nawet nie wiedzialam kiedy w gebie juz mielilam tego czekoladowego zajaca z Wielkanocy! No szlak by to nooo! A mowilam dzieciom zeby pochowaly, posprzataly bo mamusia to otchlan i wszystko wszama. Mowilam? Nie sluchaja stwory jedne. Wypluc nie moglam. Oj nie, taki dobry byl. Na szczescie ten chyba ostatni byl. To co zostalo ze slodkiego to jakies cuksy, ktorych nie lubie. To od jutra juz bedzie git git. Jade do pracy z torba pelna warzyw, jablek i wody. Bedzie lepiej. Z dnia na dzien coraz lepiej :-) :-) :-)