Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
trudny 2012 rok


Dawno nie pisałam,
ale niestety miałam troszkę problemów.
Dziękuję za meile to  naprawdę miłe, że pytacie się co się dzieje, że mnie nie ma:)
Jeżeli o mnie chodzi to ten rok zaczyna się jakoś dla mnie tragicznie. W skrócie napiszę co się działo.
najpierw ja wylądowałam w szpitalu - przeziębione nerki, no cóż nie dziwne jak w zimie w biurze miałam u siebie -2 na oknie, a w pokoju jak wchodziłam to może z 3 stopnie było. Grzałam na dwa grzejniki ale na noc tak nie zostawię.
Poleżałam wynudziłam się jak mops dwa tygodnie z życia wzięte.
Wyzdrowiałam, chodzę do pracy, a tu w nocy junkers się zepsuł słyszę jak woda się przelewa wstaję szybko krzyczę do męża, zakręcam wodę, a tu mąż fiknął mi obok drzwi na buzię i ma drgawki.  Za chwilkę się przebudził, ale wiecie jak to do szpitala nie chce jechać, niby mu nic nie jest, mówi, że czuje się dobrze idzie spać. Jedna z gorszych nocy w moim życiu bo z sercem w krtani leżałam i patrzyłam czy nic mu się nie dzieje. Rano wymusiłam, żeby poszedł do lekarza, ale za nim poszedł to gdzieś koło 10 rano zemdlał jeszcze raz. Na szczęście tym razem zgodził się już jechać do szpitala. 
W szpitalu przeleżał tydzień, porobili mu badania i stwierdzili, że to  na  nic neurologicznego tylko nerwy, stres ( za dużo papierosów) i obniżona odporność. 
Jak mąż był w szpitalu to w ciągu tygodnia przytyłam 4 kg, więc mogę powiedzieć, że zajadam stres. Jedyną zaletą tego wszystkiego jest to, że wreszcie uwaga mój mąż najdroższy rzucił palenie i nie pali już prawie 3 tygodnie (chociaż już twierdzi, że mu coraz ciężej).

Jakby tego wszystkiego było mało w zeszłym tygodniu w czwartek, dzwoni do mnie kosmetyczka mojej siostry i mówi, że siostra wypadła od niej z woskiem na nogach, zapomniała telefonu bo dzowoniła jej niania, że spadła z dzieckiem ze schodów.
Pierwszy raz wstałam podczas zebrania , powiedziałam, że muszę pilnie wyjść. Nie poczekałam na zgodę tylko wyszłam. Ledwo do jej domu dojechałam tak mi łzy leciały ( byłam wcześniej niż karetka). Na szczęście niania jak się poślizgnęła to wzięła ją na siebie, lecz mimo wszystko malutka uderzyła główką o dwie beleczki balustrady.
Byliśmy na pogotowiu, następnie wysłali nas do rzeszowa ( dobrze, że mam wujka lekarza, bo wszystko załatwił, zabronił tomografi bo dziecko za małe, tylko rentgen) i kazał wziąć mała do domu na własne żądanie bo jest tylko potłuczona,a w szpitalu może się jeszcze czymś zarazić bo jest za mała (ma 8 miesięcy). Odpukać na szczęście skończyło się na guzach. 
Iskierka już o tym nie pamięta.
To nie wszystko dzisiaj byłam u ginekologa na badaniach kontrolnych i co dostałam skierowanie do szpitala. Zrobiła mi się jakaś torbiel, lekarz powiedział, że już dawno takiego okazu nie widział. I znowu do szpitala. Mam dość naprawdę.
Przepraszam, że was tak zamęczam dzisiaj, ale naprawdę jak słyszę słowo zpital to wymiotować mi się chce.






  • Litty

    Litty

    27 lutego 2012, 23:42

    masakra. jak Ty to wszystko dzwigasz...? :( Mam nadzieje, ze ta zla passa minie jak najszybciej.

  • Brokulkowa

    Brokulkowa

    27 lutego 2012, 23:10

    jak sie pieprzy to wszystko na raz .. ale pamietaj, raz pada deszcz, raz śnieg a później świeci śłońce.

  • poezjasmaku

    poezjasmaku

    27 lutego 2012, 22:31

    Matko droga ! To się w głowie nie mieści,tyle nieszczęść naraz. W takim razie,życzę Ci dużo dużo zdrowia !

  • dukanka1985

    dukanka1985

    27 lutego 2012, 21:49

    no tak zawsze jest, jak się wali to wszystko razem :( Trzymaj sie Kochana :*