Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 8. Dumna z siebie


Dwie kochane kobietki mnie wczoraj skrytykowały. I miały w tym racje. Co to zapisanie kawałek ciasta dziś kawałek jutro pizza. Jak na początku diety to wygląda tragicznie.

Skrytykowały również niedzielny obiad. Według mnie nie słusznie. Gdyż jak wróciłam z pracy nie zjadłam śniadania położyłam się spać tak mi się kojarzy bo wiedziałam że obiad będzie kolo 12 13. Potem wpadli goście i jest mało snu a nocka była cała przede mną. 

Ale Ale udało mi się wczoraj nie zjeść zbyt wiele. Dwa skrzydełka czy kromeczki malusie chlebka i plasterek szynki. Tym się poczęstowałam. Na murzynka oj zerkałam sobie do dzisiaj leży ale wiem i tak też sobie wczoraj powiedziałam bo znam siebie że na jednym by się kawałku nie skończyło więć wolałam nie próbować. 

Dzisiaj jadę do cioci bo msza jest za Ś.P. Babcię ale też będę z sobą walczyła.

Dzisiejszy dzień istnie na wariackich papierach wróciłam do domku 6:30 wykąpałam się i zjadłam owsianeczkę z lnem taką tą moją.

I pojechałam do ginekologa potem odebrać moje zamówienie z avonu, stomatologa zaliczyłam, kupiłam portfel, wystałam się w banki iii

w sumie teraz dopiero wróciłam o 14 coś co się powinno nazywać obiadem ale nie było bo nie miałam kiedy ugotować, w domku nikogo nie było, zjadłam na szybko dwie parówki dwie kromeczki chlebka. Póki co tyle co zjem jeszcze nie wiem na bank kawy się napiję bo nic a nic po pracy nie spałam jadę prawie 24 godziny :)

Moim zdaniem spalę to wszystko :)

A warzenie jutro lub po jutrze, Jutro badania krwi mnie jeszcze czekają :)

Aaaa dziękuję za każdy pozostawiony komentarz