Niedziela. Totalny luz i brak ograniczeń w diecie - jeszcze...bez przesady oczywiście. Mój plan diety będzie gotowy na poniedziałek, od wtorku ruszam z kopyta :-) Podjęłam stanowczy krok, choć nie do końca chyba jestem na to gotowa. Trochę tkwi we mnie lęk, że sobie nie poradzę, ale nie popadam w fatalizm. Na mojej szafie widnieje kartka z napisem "the key to success is to start before you're ready". Racja, odkładanie decyzji o odchudzaniu tylko pogorszy moją sytuację. Tyjąc niczego nie osiągnę, nie będzie mi się chciało ruszać z łóżka/kanapy, to będzie monotonia: praca-studia-dom i tak w nieskończoność...nie ma dla mnie w tym momencie nic gorszego niż poddanie się szarej, nudnej rzeczywistości. To, co jest pewne to fakt, że żyjemy tu i teraz. Liczą się działania. Nie można wiecznie marzyć, sukces sam nie zapuka do drzwi, trzeba go do siebie zaprosić. Przygotowuję się psychicznie. Dziś tylko ćwiczenia fizyczne :-) Pierwszy zdrowy nawyk, jaki zamierzam wprowadzić :-) Drugie wyzwanie - nie napchać się na kolację Małymi kroczkami, byle przed siebie i do celu :-)
MartynaMariaKa
27 sierpnia 2017, 16:32Bardzo dziękuję za słowa wsparcia, Wam również życzę sukcesów! :-D
Fajtermama
27 sierpnia 2017, 16:19Powodzenia:)
dorotamala02
27 sierpnia 2017, 15:23Powodzenia! Dasz radę! :)))