No tak, nie ma to jak wstać i być zasypaną na fejsie wiadomościami z pytaniami "co było na dziś na analizę tekstu". Świetnie. Jak ja sama nie wiem. Jak cudem napisałam swoją pracę na zaliczenie, bo tematy do wyboru były tak denne że się odechciewało. Jednak dobrze zaczęłam dzień. Dwa małe jajka, trzy żytnie kromki chrupkiego pieczywa i mnóstwo lodowej sałaty. Cholera, strasznie się tym zapchałam. Nawet nie sądziłam, że mnie to może tak napełnić. W międzyczasie zjem jabłko albo kiwi, banany są już teraz raczej niewskazane. Na obiad, hmm... Krem z pora. Ale już nie ze śmietaną, nie. Teraz to skromniej, na jogurcie. Potem, nie wiem, zrobię sobie sałatkę. I godzinka ćwiczeń. Pewnie trochę dam sobie w kość. Cóż. Mój tłuszcz będzie płakał. Ale się go pozbędę.