Po ponad tygodniowym syndromie odstawienia.
Jestem wolna!
Nie piję już kawy. Jestem szczęśliwym człowiekiem bez nałogów.
Zamieniłam ją całkiem na herbatę czerwoną. Czasami earl grey'a.
Liściaste oczywiście, sama mieszam z suszonymi owocami w zależności od humoru. Zostawiłam już milion w five o'oclock.
Dodatkowo woda woda woda i maślanka moja miłość.
Syndrom odstawienia był straszny. Nawet się temu nie dziwię biorąc pod uwagę jakie ilości kawy piłam.
Plusy są takie, że nie wstaję już rano jak zombie z myślą "kawa, kawa, kawa" i nie atakuje mnie w ciągu dnia ból głowy o nazwie "kawy mnie dajcie bo pozabijam".
Czuję się generalnie lepiej. Wzrosła mi od momentu odstawienia wydolność intelektualna. Nie wiem, czy to ma związek z kawą czy nie.
A... Gardziłam nałogami wcześniej. Papierosów szczerze nienawidzę. Alkoholizm uważam, za czyjąś życiową porażkę.
Jestem z siebie dumna, że nie jestem aktualnie uzależniona. Od niczego. Żadna substancja chemiczna nie rządzi moim życiem :) ani nikotyna, ani kofeina ani etanol :)
MontBrecja
24 maja 2013, 17:58Mi by sie przydalo rzucic nałog kofeinowy ,bo piję po 4 kawy dziennie.
biedrona48
22 kwietnia 2013, 10:23Bardziej od smaku kawy wolę jej zapach , więc kawę pijam sporadycznie ( i to przeważnie substytut kawy bo zbożową z mlekiem) ale co tydzień robię peeling z kawy.
Emwuwu
21 kwietnia 2013, 06:59A nie uzależniłaś się od herbaty czasem?;-))) A tak bardziej serio to jest udowodnione, że kawa w zasadzie...jest zdrowsza od herbaty!:) Oczywiście, z jednym i z drugim nie wolno przesadzać ale za duża ilość źle parzonej herbaty może mieć gorsze skutki dla zdrowia niż dobra kawa raz czy dwa dziennie!:) Ja piję kawę, palę papierosy i czasem piję alkohol i też czuję się wolny, bo robię to kiedy chce i kiedy mam na którąkolwiek z używek ochotę. Taka jest moja definicja wolności: robić to na co się ma ochotę a nie..ograniczać;-)))) P.S.Maślankę też lubię:!)