Czyli to jak się czuję vs to co słyszę. Kiedy biegnę wiem, że nie wyglądam najlepiej. Jestem mocno zaróżowiona na buzi, nie stąpam jak sarenka a jak przysadzisty prosiaczek ;) A tu proszę - siedzący na stadionie gimnazjaliści, którym ten obiekt sportowy służy jako miejsce sączenia złocistego trunku, "skomplementowali" mój zad. Często też panowie mnie pozdrawiają z uśmiechem kiedy ich mijam na ulicy, zdarza się, że ktoś na mnie trąbi i mi macha ;)
Choć... poza tym jednym werbalnym zachwytem nastolatków może chodzić równie dobrze o to, że wyglądam jakbym miała umrzeć w przeciągu kilkunastu sekund i to ma dodać mi otuchy!
Bieganie idzie mi coraz lepiej. Na 6-7km potrzebuję już tylko jednej przerwy na marsz (2min). Czasem ciężko mi się zmobilizować ale zwlekam swój zadek z kanapy, naciągam leginsy, robię rozgrzewkę ciągle tocząc w głowie walkę - tej pomarańczki zmobilizowanej i tej rozleniwionej - zmuszam się :) A po 2 min czuję się wspaniale, że mi się udało zmusić, bieganie sprawia mi przyjemność a po powrocie mam banana na buzi i przypływ energii, której po całym dniu czasem brakuje ;)
W tym tygodniu przebiegłam lekko ponad 30km ;] Normalnie jestem z siebie dumna!
Paoolineczka
9 maja 2014, 22:03Oh też bym chciała biegac, ale jak narazie nie mam odwagi zwlec tyłka i wyjśc na ulicę. Cwiczenia w domu ok, ale żeby wyjść i robić coś publicznie to jakoś mi się nie widzi. Choć bardzo bym chiała to mam psychiczną blokadę przed publicznymi ćwiczeniami. I na dodatek samej mi się najzwyczajniej nie chce a siostra nie daje się namówić...
Shahrazad
6 maja 2014, 23:20Komplement od najostrzejszych krytyków kobiecej urody! Chowanych na porno i Youtube. Skoro oni mówią, że tak jest, to znaczy, że tak jest.
Marcelinaaaaaa
4 maja 2014, 21:49Ja też zaczynam biegać, ale jeszcze nie idzie mi tak dobrze jak Tobie. Nie przebiegłabym 6-7 km. Ja jak wracam z biegania czuję się jakbym miała zaraz wylądować na OIOMie
mechaniczna-pomarancza
4 maja 2014, 21:55Kwestia czasu ;) Ja już od kilku miesięcy biegam, bardzo nieregularnie. Jak biegam regularniej to do 10km dociągam, potem miesiąc przerwy i pnę się od początku z planem marszobiegów :)
SuzieQ.
4 maja 2014, 21:45Gratulacje! Ja też staram się mobilizować siebie, ale ostatnio marnie mi to wychodzi. U mnie twarz podczas biegania jest plamiasta niczym turecki dywan,wiec raczej nikogo na sexy sprinterkę nie wyrwę :P Chociaż z tego co piszesz, może jest jednak sposób. Powodzenia!
mechaniczna-pomarancza
4 maja 2014, 21:57Mnie chyba najbardziej mobilizuje "świadek". Mówię chłopakowi, że idę biegać i jak nie pójdę to potem mi głupio, że się tak zleniłam. Przed sobą łatwiej się usprawiedliwić niż przed kimś :D Sposób na podryw dobry jak każdy inny - zwłaszcza jak się potkniesz o sznurówkę i zedrzesz kolano (true story) :D