Mężczyzna mój stwierdził, że bez sensu odkładać zakupy na ostatnią chwilę i "wyprosił" mnie do galerii handlowej, wciskając nawet swoją kartę (w sumie i tak mamy wspólne finanse ale mniejsza o większość).
Na nic się zdały moje tłumaczenia, że teraz to bez sensu, że jeszcze zdążę itp.
Tragiczne było to ilu ludzi było w galerii. Po prostu masakra. I te wszystkie niepilnowane dzieci biegające między nogami i wrzeszczące. No może ja jestem dziwna ale kurczę jak się idzie coś dziecku kupić to można malucha przypilnować a jak to ma być zabawa to chyba lepsza i zdrowsza byłaby w parku? :)
Poza tym przepychający się i krzyczący dorośli też nie należą do rzadkości. Wyszłam po godzinie, z bólem głowy.
Nigdy więcej zakupów w weekend!
Ale za to sporo rzeczy sobie wybrałam na "do zmierzenia" później i jakoś zostało mi wybaczone to, że wróciłam bez łupów wojennych. Choć najpierw musiałam opisać większość tych rzeczy co by mieć spokój :P
Niedziela jest bogata w spalanie kalorii:
- rano 1,5h graliśmy w badmintona;
- do galerii na rowerze, łącznie godzina;
- w galerii irytowanie się (na bank to spala kalorie :D) i łażenie szybko żeby jak najszybciej ogarnąć co jest i się stamtąd wyrwać.
Eh, chyba jestem aspołeczna.
Ale jutro tam wrócę i będzie rozpusta. Spódniczki, spodenki, balerinki i sandałki!
Malwinka200
26 maja 2014, 12:27Zdecydowanie galerie handlowe nasiaknięte są waryjactwem... Ostatnio jak byłam to rodzicom zgubił się 3 letni syn... Masakra..
angelisia69
25 maja 2014, 16:08no weekendy zazwyczaj takie sa "upchane" bo ludzie wolne maja itd.Tez nie lubie takich tlokow ludzi.Niezla aktywnosc,kurde jak ja dawno nie gralam w badmintona,ostatnio za dzieciaka ;-)
mala_kropka
25 maja 2014, 15:46Ja Cie doskonale rozumiem, nienawidzę tłoku w galerii, ale teraz lato i dzieciaki wyszły z ukrycia, a gdzie najlepiej mają spędzać czas, jak nie w galeriach:P