Co do Callanetics to po 1 dniu miałam mega zakwasy takie ze nawet oddychanie sprawiało okropny ból mięśni brzucha. Po drugiej godzinie zakwasy całkowicie odeszły w niepamięć. Również po drugiej godzinie ustąpił ból w szyj przy wykonywaniu ćwiczeń na brzuch czyli tak jak pisała Callan w książce.
Wczoraj to było po drugiej godzinie jeszcze przed trzecią wybrałam się na cały dzień do Wrocławia nie mogłam się napatrzyć w witrynach sklepów na moje odbicie miałam wyprostowaną postawę. Szok bo ja od zawsze sie garbię i nawet kiedy prostowałam plecy to zaraz zaczynały mnie boleć i mimowolnie wracałam do przygarbionej postawy. Teraz plecy trzymam prosto i to uczucie...
Mam uczucie jakbym całe życie chodziła w bardzo za małych rzeczach lub była zwiazana sznurkami i nagle ktoś je przeciął. Moje mięsnie się wyciągają.
Nawet jeśli nie będzie widocznych efektów ja zostaje przy tych ćwiczeniach chociażby dla tego uczucia lekkości i rozciągniętych zrelaksowanych mięśni.
Teraz mniej przyjemna sprawa. Właściwie moje żale. Mianowicie dzisiaj jak zawsze pomagałam mamie w obiedzie. Ja obierałam ziemniaki ona robiła surówkę a mięsko się dusiło. No i zanim zaczełam przygotowywac te ziemniaki to pytam sie czy jemy z ziemniorami wlasnie czy z kaszą. Ona ze z ziemniakami i ze je rzuci na masło i podsmaży. No to ja na to zeby mi zostawiła łyżkę albo dwa całe bez niczego. Nie odezwała sie ale na pewno usłyszała. Przychodzi co do czego patrze a tu wszystkie ziemniaki pływają dosłownie na patelni w maśle... Pytam czy mi zostawiła troche bez, a ona że NIE. Mówię ze w takim razie ja jem bez ziemniaków, a ona jakby wściekliznę miała rzuciła się na mnie że tak w ogole mogę nie jesc i wymyslam z jakimiś dietami, odchudzaniem a ona stoi przy garach i bla bla bla. I wiecie co? Nałożyła wszytskim obiad, ja przychodze do stołu a na moim miejscu nie ma w ogole talerza. NIE DOSTAŁAM OBIADU. Idę do kuchni a tam też juz nic dla mnie nie ma nawet kawałeczka... Posrało ją zupełnie.
Od razu przypomniało mi się jak byłam mała miałam 5-8 lat i za każdym razem gdy byłam mała i powiedziałam ze nie mam ochoty bo nie jestem głodna, albo ze czegoś nie lubie darła sie na mnie w ten sam sposób że wymyślam, ze ona stoi przy garach a ja nie chce jeść, ze w takim razie moge sie w nos pocałować nigdy więcej nic nie dostanę. A ja byłam takim dzieckiem ze od razu miałam poczucie winy, OGROMNE poczucie winy. I nawet jak było coś co nie chciałam to siadałam do tego stołu a ona podawała mi wieeeelki talerz naładowany po brzegi. Jadłam chociaż mdliło mnie niemiłosiernie. Zamykałam oczy i wpychałam w siebie wszystko dokładnie nawet jesli pozniej leżałam przez pare godzin z bólem brzucha którego nie da sie opisać. Dopiero pozniej duuuzo pozniej zaczełam rozumiec ze ja nie robie nic zlego tylko ona. Ale było za późno na refleksje bo żołądek miałam rozepchany na maxa jak studnia bez dna.
Teraz juz jestem mądrzejsza zrobiłam sobie co innego i na znak ze mam ją w dupie poszłam jeść do swojego pokoju, a nie dosiadłam sie do stolu gdzie jedli wszyscy.
Ja jestem silniejsza. Jestem mądrzejsza niz wtedy kiedy byłam szczylem który wszystko brał do siebie i o wszystko sie obwiniał. Od dawna wiem ze muszę sama o siebie zadbać. I pokaże jej ze schudnę dam radę, i to ona bedzie mogła mnie w nos pocałować bo nawet jesli kiedys bedzie potrzebowac mojego wsparcia to wara ode mnie.
Wyłamie sie i przestane byc grubasem, bo widzę ze ona sie z tego cieszy ze ja tez jestem gruba. Bo moze z dumą powiedziec "haha MY to wygladamy jak wieloryby, prawda Marta" albo "dla takich grubasów jak MY to ciuchów nie szyją", od nowego roku bedzie mogla powiedziec "dla takiego grubasa jak JA".
Nawet mamusiu nie zdajesz sobie sprawy jakiego mi dałaś mega kopa do działania!
jovanka28
8 września 2013, 21:15smutne że Twoja mama zamiast Cię wspierać wszczyna takie irracjonalne awantury. zapewne jak piszą dziewczyny wynika to z jakiegoś wewnętrznego konfliktu, pewnie sama chciałaby schudnąć, ale nie robi nic w tym kierunku. nie przejmuj się, rób swoje i może dasz jej dobry przykład i ją zainspirujesz? albo jesli pomagasz przy gotowaniu, moźe zaproponuj, że jakaś część obiadu przygotujesz sama i wtedy będziesz mogła zrobić to w bardziej dietetyczny sposob?
kilostoper
8 września 2013, 15:25No to nie jest miłe ze strony Twojej mamy,ale pomyśl o tym w ten sposób, że po prostu ona sama jest na siebie zła za nadwagę tylko nie ma tyle odwagi, żeby coś z tym zrobić, więc widząc Ciebie na diecie ma poczucie swojej bezradności, zazdrości Ci, że sama nie jest w stanie podjąć tego wyzwania, to ją frustruje, więc się na Tobie wyładowuje, bo tak jest jej łatwiej, zmniejsza dzięki temu swoje poczucie winy. To przykre, ale tym sposobem jest jej lżej, mimo że metoda ta kompletnie nie jest prawidłowa. Może porozmawiaj z nią o tym, spróbuj ją nakłonić na maleńkie zmiany w kuchni, może dzięki temu ona też poczuje się lepiej i obie będziecie mogły się jakoś dogadać. Da radę, czy nie?
borufka007
8 września 2013, 14:01niestety Mamy czasem tak mają ;/ i utrudniają życie ;/ postaraj się nie przejmować, chociaz to nie jest łatwe. bądź z siebie dumna, robisz ogromne postępy i ja jestem z Ciebie bardzo dumna - super! a co do Twoich ćwiczen, mogłabyś mi podesłac jakieś informacje o nich?
na_sportowo
8 września 2013, 09:51U mnie Callanetics aż takich efektów nie daje. Ale i tak na razie zamierzam przy Callan pozostać.
focusonsuccess
8 września 2013, 00:53Widzę, że nie tylko w moim domu na temat odchudzania a raczej zdrowego odżywiania reaguje się alergicznie.. Łączę się w bólu i zrozumieniu, pozdrawiam :)
Cabrera
8 września 2013, 00:08Wiem coś o takich reakcjach rodziny, na początku też twierdzili, że wymyślam, że nie będą robić dwóch obiadów, a teraz jak widzą że traktuję to poważnie i, że jem z głową to trochę odpuścili, chociaż i u mnie zdarzają się o to awantury... trzymaj się ! :)
ela144
7 września 2013, 23:47Zanim doczytałam do końca, już wiedziałam z reakcji Twojej mamy, że pewnie ma problemy z tuszą. Myślę, że nic by się nie stało, gdyby odłożyła Ci te ziemniaki, przecież ugotowanie a potem podsmażenie wymaga więcej czasu i pracy, niż tylko ugotowanie ich. Podejrzewam, że Twoja mama karze Cię w ten sposób za swoją tuszę, a właściwie za własną bezradność, może brak silnej woli, żeby coś zrobić ze sobą. Ty to realizujesz i tak trzymaj! Może mama kiedyś pójdzie po rozum do głowy i weźmie z Ciebie przykład...
paryzanna
7 września 2013, 23:37Jesteś starsza, mądrzejsza i silniejsza i tego się trzymaj! Jak mieszkałam ze swoją mamą też miałyśmy toksyczne stosunki, dopiero jak wyjechałam 5lat temu na drugi koniec Polski wszystko się unormowało, mama zrozumiała, że mam swoje życie (inne niż jej), ja próbuję zrozumieć jej punkt widzenia. Także głowa do góry, laska! Trzymam za Ciebie mocno kciuki! :*