Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
11km i spadek


Jeju, jak ja się wczoraj nałaziłam... Na dobrą sprawę nie miałabym z tym większego problemu, ale zrobiłam 1,5 tygodnia przerwy od spacerów. A to wcześniej poprawka, a to praktyki, a to serial na netflixie :D Postanowilam wczoraj wyjść z rana na spacer po zakupy. Zrobiłam 6km z obciążeniem gdzieś 5kg. Wróciłam do domu i zauwazyłam że ból który mi w międzyczasie towarzyszył był efektem obdartej pięty od butów. Nie mam chyba szczęścia do obuwia, co kupię to zawsze mam rany. 

Po południu umówiłam się z koleżanką. Poszłyśmy na otwartą siłownię, pochodziłam na orbitreku może ze 20 min. Ręce mnie tak bolały, że byłam w szoku. W sumie się nie dziwię, nogi mam silne bo dużo chodze ale ręce o totalne flaki :D. Na koniec zrobiłyśmy spacerek ok 5km. Wróciłam po 5 do domu i padłam na wyro, włączyłam hbo-go z "obietnicą tylko jednego odcinka i biorę się za licencjat"-znacie to? :D Oczywiście do licencjatu nie usiadłam, ale przynajmniej serial skończyłam :D Swoją drogą polecam Księgę czarownic i białą księżniczkę :)

U mnie mały spadek. 78,1 z 78,6. Spodnie zaczęły mi spadać z tyłka co 2 kroki. To chyba dobry znak.

Obraz może zawierać: tekst

  • zurawinkaaa

    zurawinkaaa

    3 marca 2019, 15:25

    O jak spodnie zaczynają spadać to super. Centymetry poleciały jak nic ;)

  • aska1277

    aska1277

    3 marca 2019, 14:28

    To pogratulować, jak spodnie spadają :) heheheheh

  • Krummel

    Krummel

    3 marca 2019, 08:15

    Gratulacje spadku ;)