Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
...cd


Częscto zastanawiam się nad sobą, nad moim życiem..wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale z tego co poamiętam to zawsze chciałam byćchudsza, zgrabniejsza...zawsze się odchudziałam, ale totalnie bez efektów. Jedynie jak spotykałam się z obecnym mężem to zeszło mi ładnych kilkanaście kilogramów...ale nie trwało to długo.

Dlatego tak się zastanawiam i czasem się buntuję, że dlaczego mam schudnąć??bo tak pokazują media? bo tak jest w gazetach??bo takie są koleżanki z pracy??a ja przy nich to taki kopciuch beznadziejny?/

Ale potem przychodzi chwila refleksji, patrzę na swoje odbicie w lustrze ijuż nie jestem taka butna. Idę ddo sklepu i wracam wkurzona i sfrustrowana, bo nic nie kupiłam a ekspedientka patrzyła na mnie jakbym miała zielone włosy albo coś....już nawet nauczyłam się, że do pewnych sklepów nie wchodzę. W szczególności jak widzę takie chude i obcisłe opalone "lasencje"....  od razu omijam taki sklep, ale czasem jak jest ze mnąmój luby to się do takieo pakuje, bo tam coś fajnego dla mnie widział...a ja wtedy jak burak dyskretnie próbuję go wyciągnąć ...ale to facet i dyskretnych sygnałów nie rozumie....

To jest jedna w wielu sytuacji....potem myślę - będę się odchudzać i wypijam 2 litry wody w ciągu dani, ale wieczorem, jak wracam z pracy zjadam obiad - przeważnie odsmażany (mikofali nie mam), potem dronmostka deseru i się zaczyna....to trochę tego, to trochętamtego i okazuje się około 20, że jestem pełna jak autobus...i wieczorem firlm to pifko i przekąska słona itd. Proszę często mojego faceta, żeby mnie powstrzymał - on mówi,że tak chętnie, jeśli tylko będę szczęśliwsza to on mi pomoże, ale na tym generalnie się kończy. A bardzo bym chciała liczyć troszkę na niego, aby czasme mnie powstrzymał.....Ale, nawet on sam to powtarza - umiesz liczyć - to licz sam na siebie....

I tak wracam do początku, bo zjdam, potem zajadam to, że zjadłam i znowu sklep, biuro (tam patrzę na modne szczupłe koleżanki i ich ciuchy) pseudo odchudzanie, zjadanie stresu itd. Cholerne kółko się zamyka, a ja stoję w miejscu...

często mam pretensje do kogoś innego, sama nie wiem do kogo...często zaczynam odchudzanie, ale szybko się łamię i znowu od początku itd...nie potrafię sobie pomóc, chociaż wyglądam już jak mały czołg...nic na mnie nie pasuje. Od zawsze nielubię siebie, lae teraz zaczynam się brzydziśswojego odbicia w lustrze. Czasem marzę, aby zjawił się ktoś, kto mi pomoże. Żadne operacje, ale praca nad sobą. Taki Van Gok - nieważne czy on taki jest naprawdę, ale w TV jest super. Chciałabym mieć taką przyjaciółkę albo przyjaciela...ale nie mam. Mam tylko znajome w pracy i tylko tyle. Nie mam przyjaciółki, a zakupy robię z moim facetem, który ma bardzo odmienny gust od mojego, ale słucham się go jak nie wiadomo kogo....a potem się okazuje, że w szafie nie mam nic ciekawego....

A poza tym ładni mają łatwie w życiu, nawet naukowo zostało to dowiedzione. Chciałabym spojrzećw lustro i nie udawać, że siebie tam nie widzę...bo nie mogę na siebe spojrzeć. A jestem bardzo krytyczna wobec siebie....