To naprawdę fenomenalne ,że jak sie człwiek nieco zmęczy, ponawdycha świerzego powietrza, ponasłucha się ptaków to jest taki szczęśliwy :))) To się powinno produkować i sprzedawać w słoikach. Póki co zwiększyłam dystans tylko troszeczkę - jeszcze chyba nie pora szaleć ,ale to już na pewno niebawem. Zamknęłam się wczoraj w 45 minutach ciągłego truchtu plus oczywiście osobno rozgrzewka i rozciaganie. Pies był absolutnie zachwycony - ja też. I jakie mamy dalsze plany? Takie same:) Pogoda wygląda na łaskawą więc dziś powtóreczka. Jutro jestem w trasie więc czy chcę czy nie będzie przerwa. W łikend już będę w górach - no tam biegać raczej nie będę bo sama wspinaczka jest raczej wystarczająca. Ale w poniedziałek już powinien się czas i teren na bieganie znaleść. A za tydzień będę biegać tak (no dobra ja jeszcze tak nie wyglądam...mąż też nie :))))
Ile razy wracam z tego biegania tak strasznie mam ochotę poraz kolejny Wam podziekować ,że cudem jakimś przekonałam się do tego biegania - do tego żeby spróbować. Od maja zaczynam siłownie i zapewne tak samo się tym będę zachwycać :) Ach i basen też mi dojdzie - czasu mi zacznie brakować. Kijki już musiałam ograniczyć do max dwóch razy w tygodniu. Ech...a jeszcze sie chciałam języka uczyć i ledwo mi starcza czasu na książki. No kocham to życie!
W codziennej rundzie po vitalii trafiłam jak zwykle do Viktorii...i tak mnie na wspominki wzięło ,w sensie jak to sie zaczęło. Kiedy zakładałam tu konto początkowo naprawdę nie wierzyłam w jakieś sooper sukcesy. Juz wiedziałam ,że z ta nadwagą to żartów nie ma i cos zrobić muszę ale zakładałam że trochę zrzucę, wejde w zamałe spodnie i tyle. Za małe w rozmiarze 44 :) I kiedy przypadkowo trafiłam na Viktodie to całkowicie doznałam szoku - to tak sie da??!!! Zaczęłam w amoku przeglądać vitalie, a później internet w poszukiwaniu dowodów na to że jest to wykonalne...i okazało się ,że to prawda. Ludzie chudną...duzo chudną...zdrowo chudną ...ale nie trwa to miesiąc :) No ale skoro mam poczekać jedynie kilka miesięcy na takie efekty - to po prostu wchodzę w to! I oto jestem...a te spodnie w które miałam tylko wejść są już na mnie za duże. Może jeszcze nie tak
....ale to tylko kwestia czasu!
Trudno mi też było uwierzyć w tezy ,że waga jest nie ważna i ,że w ogóle są tacy co sie nią nie przejmują tylko sobie chudną - JUŻ W TO WIERZĘ. Choć przyznam na poczatku to był jedyny miernik sukcesu. Głównie dla tego ,że jeszcze do zeszłego miesiąca były takie dni kiedy myślałam że to co robie nie ma sensu i już lepiej pójde na pizze. Więc w takie dni sobie powtarzałam ,że przeciez schudłam 6 potem 9 kg zatem nie mogę tego zmarnować! Teraz... już bez żartów czuję ,że chudnę - w głowie. Nie mam kompletnie ochoty sie objadać. Jem bardzo zdrowiutko, regularnie i absolutnie sie nie głodzę. I to bieganie - szok!
mala2580
26 kwietnia 2013, 09:21super wpis;) powodzenia!
Aria.
26 kwietnia 2013, 01:11Moj pies wczoraj zdezerterował gdy przez drogę przebiegł nam bażant:D Nie wiedzialam ze z niego taki tchórz :D:D Milo się czyta o twoim bieganiu ;) Dla mnie ludzie ktorzy biegali zawsze byli sa i będą pewneg rodzaju elitą, kimś kto ma silną wolę i potrafi przezwycięzyć wszystko bo przecież przezwycięza wlasne slabosci i niedoskonalosci ;)
Tazik
25 kwietnia 2013, 19:33Właśnie już po jakimś czasie dochodzi się do tak nowych wniosków... Zwłaszcza, że wiele DA się zmienić :) 5,5 km?! Meeegaa!!! Super naprawdę! :) I w ogóle takie postępy tutaj u Ciebie... I te takie zewnętrzne: poprawa wyglądu, luźne spodnie, lepsza kondycja, długie bieganie, itd. Ale też te wewnętrzne: zmiana przyzwyczajeń, stylu życia, myślenia... S-U-P-E-R :)
Labilna
25 kwietnia 2013, 18:09super laska z Ciebie. Konsekwentna, zorganizowana i pełna optymizmu.
anuszka1981
25 kwietnia 2013, 14:22miło poczytać :)
holka
25 kwietnia 2013, 12:52Takie wpisy dają mi prawdziwego motywacyjnego kopa...Dobrze,żejest Ci dobrze z tym co robisz....ja na razie nia mam okazji cieszyć się spadkami wagowymi ale ten bezruch w pacy naprawdę mnie męćzy i Ty przypomniałas mi,że warto się zmęczyć :) dziękuję!
briget1983
25 kwietnia 2013, 12:04Takie wpisy to miód na moją duszę... biegam i chce więcej. I wierzę że efekty będą:)
NigdyNieKochalam
25 kwietnia 2013, 10:59Słońce Ty Moje ! ;* Z siłowni będziesz tak samo zadowolona jak z biegania, albo jeszcze bardziej ! ;* Uwielbiam te Twoje optymistyczne wpisy- jeszcze więcej dodają mi energii, której jak sama wiesz jest we mnie mnóstwo ;P ;* Ale z tego co widzę w Tobie także drzemią ogromne jej pokłady !! ;* Wykorzystuj ją jak najlepiej- tak jak teraz robisz. ;* Gratuluję z całego serduszka. ;**** ;) PS: Cieszę się, że piesek też był zachwycony.... ;)
tuti83
25 kwietnia 2013, 10:53Cudny wpis :) Taki tryskający energią :) Im więcej się ruszamy tym więcej tego ruchu chcemy :) Miło się czyta takie motywujące posty :) pozdrawiam