To chyba faktycznie klasyczny syndrom pourlopowy. Zrobiłam wczoraj 7,6 km ... ale w drodze powrotnej już nieco ten bieg przeplatałam marszem. Jednak 6 dniowa przerwa od razu daje efekty. No nie mogę zapominać o jelitówce i ogólnym rozstroju z powodu powrotu do pracy...ale chyba właśnie z tego powodu to bardziej mi się powinno chcieć zmęczyć i narobić endorfin...ech. Koszulka od męża bardzo mocno na styk - nie martwi mnie to jakoś strasznie bo za miesiąc zamierzam już być na pewno mniejsza o jeden rozmiar. No jakiś kryzys mam. Założyłam sobie ,że do końca kwietnia będę ważyła 78 kg. Mam co najmniej 3 kg w plecy zatem. Cholera jasna i tyle.
Imprezka się całkiem fajnie udała. Zjadłam tylko dwa trójkąty pizzy. Wypić też za dużo nie wypiłam - jak to na firmowych spotkaniach.
Dobra już się biorę w garść. Po pierwsze codziennie bieganie ( no w miarę możliwości bo po dentyście to napewno nie pójdę biegać), dwa razy w tygodniu basen - co najmniej. I chyba wrócić muszę do notesiku o kermicie w którym robiłam plan diety...może nie mam tego jednak aż tak we krwo jak myślałam. Wczoraj poraz pierwszy od prawie 6 miesięcy jadłam czekoladę białą - dobrze ,że mąż pomagał bo chyba bym się przed całą tabliczką nie cofnęła. Nie wiem co się dzieje normalnie. No nic...w łikend odpocznę, posprzątam mieszkanko i zabieram się za siebie!
gzemela
17 maja 2013, 13:06Ja myślę, że Ty po prostu jeszcze zbyt osłabiona byłaś. Nic na siłę, powoli wszystko wróci do normy :)
MargotG
17 maja 2013, 12:57po urlopie człowiek wraca zmęczony i nie ma siły wskoczyć od razu na właściwe obroty. PO niedzieli juz będzie lepiej, zobaczysz :)
Tazik
17 maja 2013, 12:54Pewnie, że 7,6km to bardzo dużo :) Ja po swojej przerwie majówkowej i anginie, do tej pory wracam do siebie ;)) I to jeszcze nie jest 7 km, tylko 4-5km. Kochana, po jelitówce też daj sobie troszkę czasu na jakąś regenerację! Trzymam kciuki za zdrowie i dalsze bieganie:) Ps. Piękne masz ciuszki do biegania! :) No i super, że mąż wspiera, to bardzo ważne...:)
Skania79
17 maja 2013, 11:48Cyt :wyrzuć wagę i zacznij się mierzyć, koleżanko mateistko :) A może w diecie trzeba coś zmienić? Powiedz mi tu lepiej, czy których ze wspomnianych kilogramów nie spadł dzięki Yerbie?
gruszkin
17 maja 2013, 11:03Wrócisz szybko do normy, poza tym nie narzekaj, że 7,6 to mało :P A robisz sobie czasem wolne dni od treningów, takie zaplanowane, bo żebyś się nam nie przetrenowała... I to pisze kobita, która od tygodnia nie ruszyła tyłka, mając super wymówki, ale one mam nadzieję mi się kończą.
sloneczko1990
17 maja 2013, 10:09Ponad 7 km to bardzo dużo! A co do wagi to lepiej chudnąć wolniej, a na zawsze bez efektu jo-jo. Nie przejmuj się!
Deuteri
17 maja 2013, 09:18Gratulacje że mimo pourlopowego lenistwa dałaś radę pobiegać Dojdziesz do stanu przed urlopu. Trzymam kciuki:-) Ps. Urlopy naprawdę rozleniwiają. Znam ten stan to po sobie :-) Pozdrawiam
anuszka1981
17 maja 2013, 08:417 km to już i tak coś :)
tuti83
17 maja 2013, 07:42:) ja ci się nie dziwie że masz lekki spadek formy :) taka choroba wykańcza bardziej niż nam się wydaje, wybija z rytmu... dojdziesz do siebie. Ty i tak po urlopie pięknie wyszłaś obronną ręką :) To strasznie trudna sprawa z tymi urlopami :P bo się człowiek rozluźnia ze wszystkim hehe Życzę szybkiego powrotu na dobre tory