Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Proza życia, wesele, dieta.


Cześć dawno nie pisałam ponieważ odwieczny mój problem to czas. Ostatnio mam ogromne wątpliwości na temat sensu życia w Polsce. Moja sytuacja wygląda następująco licencjat z jednego kierunku, magisterium z innego, biegła znajomość języka obcego, do niedawna własna działalność gospodarcza w dwóch różnych dziedzinach (handel i usługi). Przy zusie ponad 1000zł miesięcznie, koszty utrzymania i inne koszty związane z prowadzeniem dzialaności musiałam zlikwidować firme bo po odliczeniu tych wszystkich kosztów wychodzilam na zero albo małego plusa. Zastanawiam sie czy problem tkwi w mojej niegospodarności ale na siebie nie wydaję aż tak dużo najczęściej kupuję sobie coś na jakąś okazję albo wybieram sobie coś od bliskich na urodziny albo gwiazdkę. Moja dieta trochę kosztuje ale na jedzenie muszą być pieniądze bo jeść trzeba codziennie. A może ja jestem jakaś niezaradna życiowo? Muszę chyba rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać za granicę może tam dzięki ciężkiej pracy (bo wiem że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć) uda się troche lepiej żyć. Nie liczę na wiele tylko na to aby starczało na jedzenie, rachunki, odzież, małe oszczędności na czarną godzinę i chociaż raz na parę lat jakieś dłuższe wakacje (1-2 tygodnie) w kraju lub za granicą. A może to ja mam jakieś wygórowane wymagania? 
Jak zanudzam to przepraszam ale pracując od rana do nocy i martwiąc się każdym rachunkiem czy fakturą to jakoś mnie to dobija i mam z tego powodu okropne załamanie. 

W ostatnią sobotę byłam na weselu. Fajnie było nie schudłam tyle ile chcialam do tego wesela ale i tak było fajnie. Nażarłam się bez umiaru i wstyd mi z tego powodu. 

Dietę ostatnio trzymam tak sobie mam zachcianki na takie mączne rzeczy jak kluchy, pyzy czy slodkie jogurty. Już niedlugo ja będę wyglądać jak klucha. 

Pozdrawiam i życzę lepszego nastroju niz mój. Buziaczki. 
  • ita1987

    ita1987

    19 kwietnia 2013, 10:05

    Dziękuję! ;-)

  • MonikaGien

    MonikaGien

    17 kwietnia 2013, 19:25

    ja jakbym była młodsza i zdrowa na pewno bym wyjechała, moja siostra siedzi w UK od 6 lat, ja wtedy z nią nie zdecydowałam się wyjechać, trochę teraz żałuję ,ale może to dobrze bo za niedługo pojawiła się moja choroba, zresztą co ja Ci będę przynudzać ;) jesteś jeszcze młoda, jak sie trafi okazja ja bym się nie zastanawiała, tylko wtedy razem z mężem najlepiej wyjechać, a co do grzeszku na weselu, ja tam też bym w sufit się nie patrzyła ;) trzymaj się kochana i wracaj szybko do zdrowego żywienia :)

  • domino71

    domino71

    17 kwietnia 2013, 14:28

    ja przyzwoicie funkcjonuję tylko dlatego, że pracuję na 2/5 etatu i dodatkowo mam działalność więc zus odpada, ale i tak zdrowotną czeszą 2 x, szlag może trafić, żałuję że nie jestem 15 lat młodsza, pewnie bym wyjechała, angielski znam biegle, niestety szłam na studia wtedy kiedy mówiło się, że dyplom uczelni gwarantuje prace i dobre życie i wybrałam takie, które za granicą są bezużyteczne, za późno więc aby zaczynać od zera....

  • liliana200

    liliana200

    17 kwietnia 2013, 14:00

    Mieszkam za granica i gdyby nie praca tutaj to nie mielibyśmy z mężem tego co mamy. Można odłożyć i normalnie żyć i starcza na wszystko. Do tego dochodzi budowa domu który mamy na wykończeniu. Wiem, że pracując w Polsce nie było by nas stać na to. Można mieć 10 szkół pokończonych a jak nie ma się "pleców" to się można dorobić "garba". To jest moje zdanie. Nie masz dużych wymagań, to są normalne rzeczy które chce mieć każdy człowiek który pracuje. A nie ciągle dokładać do wszystkiego i zastanawiać się czy na wszystko starczy.

  • wacpanna22

    wacpanna22

    17 kwietnia 2013, 13:44

    Ej, proszę, nie dołuj... ;/ Tak źle w tym kraju?! Trzeba prędko uciekać! A im więcej takich rzeczy czytam, którzy piszą ludzie 4-6 lat starsi niż ja to tym bardziej chcę stąd uciec. I wcale nie jesteś niegospodarna - ciężko pracować na samego siebie przy tych wszystkich składkach.

  • abrakadabra995

    abrakadabra995

    17 kwietnia 2013, 13:38

    No niestety, u nas z pracą nie jest za ciekawie... Ale czy za granicą będzie lepiej? Nie wiadomo... A co do wesela, to takie uroczystości zdarzają się bardzo rzadko, więc czasem można sobie pozwolić zjeść coś dobrego i powiedzmy - w większej ilości. Porzuć te zachcianki i wszystko wróci do normy :) Głowa do góry! Powodzonka :) I mam prośbę... Prowadzę badanie naukowe na temat skuteczności prowadzenia pamiętnika odchudzania... Czy mogłabyś wypełnić krótką ankietę? Oto link: https://app.vitalia.pl/forms/d/1WpgrocACAQEdeEedJK5J3ok9ICZJECbjZxx6yTbaS88/viewform