Zrobiłam zupę krem z brokułu. Była wstrętna. I z wyglądu, i w smaku. Ale za to bardzo zdrowa. Zacisnęłam zęby, zjadłam, zapomniałam.
Na fitnessie były stepy. Za nic nie mogłam zapamiętać tych układów, więc poprawne wykonywanie ćwiczeń, dokładne, stało się nierealne. Za skomplikowane to było, wystarczyłoby, żeby instruktorka zrobiła wszystkie te ruchy, ale po kolei każdy, najpierw ileś razy jeden, dopiero potem następny, żeby to jakoś opanować. Nawet się za bardzo nie zmęczyłam.
Dwie godziny spaceru z wózkiem.
Jakiś lipny dzień dzisiaj. Od rana chodzę wkurzona (nie, to nie to, o czym pomyśli każda kobieta). Na szczęście jutro kolejny 😀
Mantara
5 października 2021, 15:27A jak robisz tę zupę? U mnie chłopaki-synowie i mąż się zajadają kremem z brokuła.
Milosniczka!
5 października 2021, 16:24Zwykle posmazam cebulę, czosnek i pora, potem wrzucam do około litra wody i dodaję brokuła. Teraz nie podsmazalam, bo kalorie, tylko od razu do wody. Nie dałam pora, bo nie miałam, tylko 2 ziemniaki i 2 marchewki. Ble 😀
Janzja
5 października 2021, 10:47Nie wiem jak w domu, ale na mieście to te stepy to coś jak zumba - niby kilka kroków na krzyż jakie trzeba się wyuczyć, ale każda instruktorka robi jakoś po chińsku po swojemu i dopiero kilka zajęć mi potrzeba by ogarnąć jaki ma styl ustalania choreografii. Aczkolwiek lubię i tak :)