Wchodzę rano na wagę (ciążowy), a ona mówi 61,1. Nie wierzę. Półtora kilo mniej? Włażę znowu. To samo. Znowu. To samo. Włazi mąż, pokazuje mu te 70 z hakiem. Włażę ja. 62,6. Czyli się zacięło tam, gdzie samo sobie zyczyło. Koniec z nią. Już się będę ważyć na wadze nieciążowej, co się nie zacina. Ale pokazuje więcej. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Było na niej 63,1. Też tragedii nie ma. W tym sensie, że jest powolny spadek, ale jest.
Kolejny dzień bez smażenia. Na dziś ryba do upieczenia.
Missai
25 października 2021, 09:33Dwie wagi, cóż za luksus;-D! Rozumiem, że na stałe zrywasz z zacinającą? Czy jeszcze jest jakieś uczucie do niej; D?
Milosniczka!
25 października 2021, 10:41Jest, bo pokazuje trochę mniej 😀😀😀
deszcz_slonce
21 października 2021, 13:51A tak z ciekawości czym się różni waga ciążowa od nieciązowej? Ma to jakieś znaczenie?
Milosniczka!
21 października 2021, 14:06Ciążowa to ta, na której ważyłam się w ciąży 😀
Mantara
21 października 2021, 13:39U mnie waga filmowała jak baterie trzeba było wymienić albo jak nierówno stała np na fudze.
Janzja
21 października 2021, 12:21A obie to elektroniczne, czy któraś mechaniczna jest?
Milosniczka!
21 października 2021, 13:02Obie elektroniczne