Kiedy chcesz pozbyc sie zbednych kilogramow, to doskonale wiesz, ze wazna jest nie tylko Twoja SUPER silna wola, ale takze wsparcie bliskich Ci osob. Mam to szczescie, ze moj narzeczony i mama, z ktorymi mieszkam pod jednym dachem, uszanowali moja deczyje i wspieraja moje dzialania. Niestety, nie jest tak z kazdym.
Mozecie mi wyjasnic, dlaczego, kiedy odmawiasz jedzenia i mowisz ludziom, ze jestes na diecie, to oni jeszcze bardziej chca to jedzenie w Ciebie wetknac? No, wkurza mnie to jak nie wiem co! Przyklad: Moja przyszla Tesciowa, ktora szanuje z calego serca, podczas pierwszej naszej wizyty na mojej diecie przeszla sama siebie. Na kilka dni przed niedzielnym obiadkiem Tesciowa zostala uprzedzona przez swojego syna, ze jestem na diecie i bede miala swoje jedzenie. Na poczatku zaskoczenie, ale podobno przyjela to spokojnie. Yhy - jasne, do czasu. Odwet szykowala "face to face". Kiedy przyjechalismy, to srednio co 10 minut (jak z zegarkiem w reku) byla prawiona uwaga (nie zawsze bezposrednio do mnie, ale wiadomo bylo o co chodzi), ze jak to tak mozna nie jesc, czy kladzac ciasto na stole padalo kilka przytyczek, ze nie wszyscy moga tutaj to zjesc albo pod nos mi podsuwala cukierki mowiac "moze jeden? Przeciez jeden nie zaszkodzi" itd itd. Kilkugodzinna wizyta zamienila sie w gehenne, a ja prawie wychodzilam z siebie. Dopiero kilka dni pozniej, moj wytlumaczyl mamie, jak sie czulam i poprosil, aby tego juz nie robila - i faktycznie, nastepny niedzielny obiadek odbyl sie bez zadnych docinek.
Tesciowa nie byla, nie jest jedyna osoba, ktora w taki sposob sie zachowywala. Zdaje sobie z tego sprawe, ze jak ktos Ciebie zaprasza do siebie na jakas kawe czy organizuje wieksze spotkanie ze znajomymi, to przygotuje cos do jedzenia. Aby nie stawiac kogos w niekomfortowej sytuacji, iz przychodzac nagle informuje, ze nic nie bede jadla i praktycznie pila (tylko wode) bo jestem na diecie. Wtedy, uprzedzalam wczesniej i albo siedzialam o samej wodzie czy herbacie, lub przyniosilam ze soba przygotowana dla siebie kolacje.
Wszystko byloby ok, gdyby nie to, ze ludzie chyba chcac sprawdzac Twoja silna wole na sile podstawiajac Ci pod nos niezdrowe smakolyki, albo milion razy pytaja sie Ciebie "jak tam Twoja dieta?", "jak wytrzymujesz?", "a nie kusi Cie?" "a nie masz ochoty?". Najgorsze jest to, ze w takich przypadkach (jak z obiadem u Tesciowej) gryziesz sie w jezyk, aby nie wybuchnac i powiedziec cos nie milego, bo jeszcze uslyszysz, ze przez ta diete zrobilas sie nerwowa. No, bo przeciez oczywiste, ze mnie kusi! Wszystko co niezdrowe nam smakuje! I mam ochote na ulubione wino, ktore niegdys pilam, lub na pyszna salatke przyjaciolki z majonezem!
Jednak, wtedy, odzywa sie w Tobie taki glosik, ktory przypoimina Ci, po co to robisz i dlaczego, oraz jaka juz droge przeszlas. W takich momentach, jest wlasnie potrzebna ta SUPER silna wola - i jak jest wystarczajaco silna, to ja wlasnie slyszysz w swojej glowie, kiedy chcesz sie juz zlamac.
Na diecie jestem juz w sumie pol roku i przez ten czas nauczylam sie, aby otaczac sie ludzmi, ktorzy Ciebie wpsieraja w Twojej walce o lepsze "ja". A tych, co probuja zlamac Twoja silna wole nalezy omijac i spotkania z nimi ograniczac do minimum. I wiecie co? To pomaga. Bo jesli ktos jest naprawde Twoim przyjacielem i chce dla Ciebie jak najlepiej, nie bedzie Ci podkladal klod pod nogi.
Mama_Krzysia
10 września 2015, 20:49Nie wiem dlaczego tak jest. Może inni ludzie zazdroszczą silnej woli albo boja się, że będziemy lepiej wyglądać od nich. Powodzenia :)
Miranda2
14 września 2015, 19:29Byc moze tak jest - z zadrosci podkladaja klody pod nogi. Wtedy, jak sie potkniesz i upadniesz, bedzie na rowni z nimi i juz bedzie ok. Pozdrawiam :)