Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
(nie)Zdrowe Myslenie


Swoja przygode z odchudzaniem rozpoczelam jeszcze jako nastolatka, kiedy to w glowie rodzi sie przekonanie, ze TRZEBA byc chudym. No, wlasnie - chudym, bo akurat jak siegam pamiecia, lub spojrze na zdjecia, to bylam szczupla. Wygladalam dobrze, nie potrzebowalam tych kilku kg mniej  - zreszta, teraz daze do tego, aby wygladac tak dobrze, jak wtedy. Co mi sie upierdzielilo w tej mojej glowie, aby byc jeszcze chudsza? Nie wiem, do tej pory sie nad tym zastanawiam, zwlaszcza po tym, jak wiem ile mnie to zdrowia kosztowalo. 

Wszystko sie rodzi w glowie, bez watpienia. Gorzej, jak w niej tak sie zakorzeni,  tak ze nawet bomba atomowa tego nie zniszczy. Wtedy, nawet gadanie przyjaciol, czy czytanie madrych artykulow nic nie da. Oj nie!. Problem polegal na tym, ze za to odchudzanie bralam sie, przepraszam za okreslenie, "od dupy strony". Jak wspomnialam bylam szczupla, to byl tez czas, kiedy trenowalam gimnastyke artystyczna z tancem towarzyskim, wiec ruchu mialam nadto. Lecz jak jajko jest madrzejsze do kury  i nic sie nie bedzie jest, to napewno osiagne sukces. To, co teraz napisze,  bedzie z serii, czego NIE ROBIC, jak sie chce zrzucic pare kilo. I nie sa to rzeczy zaslyszane od kolezanek, ale niestety, doswiadczone na wlasnej skorze. 

Moje pierwsze podejscie do odchudzania zaczelo sie od zwracania obiadow. Mialam wtedy 17 lat, bylam w drugiej liceum i mialam to "szczescie", ze chodzilam na popoludnie do szkoly, zatem nikt w domu nie byl w stanie przyuwazyc tego, czy faktycznie jem, czy nie jem. Na poczatku, robilam tak 2 - 3 razy w tygodniu, bo nie ukrywam, ze wsadzanie sobie plauchow do buzi i prowokowanie wymiotow nie nalezalo do najprzyjemniejszych. Problem zaczal sie rozszerzac do tego stopnia, ze juz nie potrafilam jesc, aby nie zwymiotowac po posilku, chociaz troszke. Jednak, po paru tygodniach nie czulam sie najlepiej. Faktycznie, schudlam, ale to nie bylo najmadrzejsze. Jeszcze trenujac - teraz jestem w stanie powiedziec, ze to byl szczyt glupoty. Efekt mojej "przygody" z BULIMIA byl taki, ze doznalam kontuzji kolana, ktora wykluczyla mnie zdalszych treningow. Zostalam uniruchomiona na kilka tygodni. A jak sie wyleczylam ze sztucznych wymiotow? Moja tajemnice rozgryzla bardzo spostrzegwacza przyjaciolka. Zrobila mi pranie mozgu, a ze moja kontuzja wypadla na okres wakacyjny, to pilnowala mnie z posilkami, codziennie. Az wybilam sobie TO z glowy.

Oczywiscie, to nie byl koniec moich super pomyslow. Faktycznie, z bulimii wyleczylam sie, ale kontuzja kolana i uziemienie na 7 tygodni, spowodowalo, ze ogarnal mnie strach, iz z braku ruchu przytyje. Musialam wymyslec cos innego i to tak, zeby ta "menda" (moja przyjaciolka) nie podlapala co sie dzieje.

Rozpoczelam kolejna "diete", ktora poczatkowo wygladala dosc niewinnie. Zaczelo sie od redukcji pewnych produktow z mojej diety, ktore tlumaczylam tym, ze z braku ruchu musze jesc mniej i nie moge pozwalac sobie na wszystko. To wyjasnienie przyjelo sie w domu i wsrod znajomych, nawet u "mendy", bo kazdy wiedzial jak jest. Przestalam jesc maslo, jadlam pieczywo tylko chrupkie, mleko 0,5%, na sniadania tylko platki kukurydziane z mlekiem, smazone rzeczy odciskalam na reczniku papierowym, aby nie byly za tluste. Zaczelam ograniczac liczbe posilkow do 3 dziennie - sniadanie, obiad, kolacja i nie daj Boze zjesc cos wiecej. Waga leciala, ale mi bylo wciaz malo, poniewaz stajac przed lustrem, cialge widzialam sie gruba. Taka diete trzymalam okolo roku, dopiero na kolejne wakacje zaczelo mi jeszcze bardziej odbijac. Przestawalam jesc, jedzenie wrecz wyrzucalam, az doszlo do takiego momentu,ze zylam o samej kawie! Na tym super napoju przetrwalam tydzien, w ciagu ktorego schudlam okolo 4 kg! Przyznam sie Wam, ze to byl moment, w ktorym sama juz wiedzialam, ze musze cos wreszcie z tym zrobic. Czulam, ze jeszcze 2 kg mniej, a ja juz nie przezyje tego. Powaznie! Czulam sie tak fatalnie, ze nawet nie mialam sily otworzyc mleka. Powiedzialam o tym mojej "mendzie", ktora oprocz kilkugodzinnej litanii na temat tego co robie, pomogla mi, abym wrocila do zywych. Wrocilam, ale musialam zaplacic za swoje. 

Czy bylam wtedy anorektyczka? Nie trwalam z tym zbyt dluo, ale musze przyznac, ze tak. Czy nie bylo widac po mnie, ze jest cos nie tak? Nie jestem bardzo drobnej budowy ciala, wiec bylam bardzo szczupla, ale do tych anorektyczek, ktore mozna widziec w telewizji, to mimo wszystko brakowalo mi troche. Jednak, uwierzcie mi, ze przy mojej budowie ciala, wzroscie 175 cm i wadze 55 kg bylo naprawde zle. Dlaczego w domu nikt nie zauwazyl w domu? Kreatywnosc ludzi borykajacych sie czy bulimia, czy anoreksja, nie zna granic. Do tej pory nie moge wyjsc z podziwu, co ja wyprawialam, aby sie nikt nie zorientowal. Czy nie bylam glodna? Moj problem, byl tak gleboko zakorzeniony w mojej glowie, ze caly czas widzialam siebie gruba. To wlasnie bylo to (nie)Zdrowe Myslenie. 

Jakie byly konsekwencje zdrowotne mojego postepowania? Po pierwsze, wspomniana kontuzja. Do dzisiaj mam problemy z kolanem, nie moglam juz wrocic do wyczynowego uprawiania sportu. Po drugie, wyszly mi problemy z sercem - kilka razy ladowalam w szpitalu, poniewaz nagle mdlalam. Musialam zaczac brac leki. Po trzecie, problemy z gospodarka hormonalna - "zanikl" mi okres. Musialam brac leki, aby wszystko doszlo do normy, co trwalo kilka lat. Przed odchudzaniem wszystko "dzialalo" jak w zegarku.Po czwarte, przez te wszystkie problemy, nie moglam przez chwile uprawiac sportu, a przez zazywane lekarstwa i "normalne" jedzenie przytylam 30 kg. To spowodowalo, ze popadlam w depresje, nie akceptowalam swojgo ciala, a kolejne proby zrzucenia paru kilogramow konczyly sie fiaskiem. Potem, przyjelam postawe obronna i swoja wage tlumaczylam "nie mam na to czasu". Dopiero z poczatkiem tego roku powiedzialam sobie dosc, znalazlam czas i wzielam sie za odchudzanie od dobrej strony.