Heii!:)
dzisiaj z mezusiem przywiezlismy do wioski kotka;)
Dla rodzicow;) Ale troszke sie czuje, jakby to byl moj kotek;)
Bo pierwsza mialam go na rekach..;) ehh... jaka ze mnie mamuska:D
Oto i On:*
Messi:D Czy jakos tak:) Braciszek meza Go tak nazwal:)
Pierwszy raz w samochodzie:)
slodko sobie spie!:)
Puszcza do Was oczko Nasz Messi!:)
:) Zakochalam sie w Nim:*
Moj bejbis:) hehe... Wzielismy go od Pani Weterynarz, ktora z Nim jak z dzidziusiem:)
To ja tez, a co! Nie bede gorsza!:)
Na kotka dla nas do domu jeszcze sie nie zdecydowalam.. Za bardzo mnie boli fakt, ze jakies pol roku wzielismy kotke ze schroniska, i Ona umarla;( A upewniali mnie ze nie trzeba z Nia do lekarza, ze wszystko jest Okej.. I dzisiaj dowiedzialam sie od Pani Weterynarz ze w tym schronisku jest wirus, od ktorego zwierzaczki umieraja:((
Drugim powodem jest to ze za bardzo kocham porzadek, ladny zapach:) A boje sie ze jak bede miala kotke to bedzie smierdzialo..:D hehhe, wiem sa piaseczki zapaszki..:) Ale nie wiem...:) oto moj dylemat..:)
No i jeszcze jeden. Gdybym miala zostac mamusia to musialabym Kotke oddac.. A to tez bol..
Co do diety..:)
Jakos super nie jest.. Za duzo sobie pozwalalam.. Zaczelo sie od urodzin mamy ktore byly prawie tydzien temu. I codziennie cos slodkiego. Jak raz zjem, to potem nie moge sie oderwac..:) Ehh.
I problem nr 2. Od rana do kolacji wszystko okej... Ale na Kolacji i po - straszne..
Menu:
1) Biala kielbaska z lyzka jajecznicy + kanapka z twarozkiem ze szczypiorkiem i ogorkiem.300 kcal.
2) Arbuz ( jakies 300 g) i cukierek z orzechami + kostka czekolady mlecznej. - 300 kcal?
3) Lod waniliowy w czekoladzie - MHHHHM - ok 250m kcal?:D
4) Barszcz czerwony ( ze smietana - niestety) i pierogi ( malutkie, tez ze smietana ;//) - 500 kcal?
5) Nie wiem co to bylo - serio - cos jak chrupki posypane przyprawami i polowa serka topionego - 300 kcal.
6) Salatka z marchwia, kilka mini parowek, troszke sosu i kanapka z ciemnym chlebem i serkiem topionym + ser zolty. - 400 kcal?
Alez jestem ciapa.... ;/
Przejadlam dzisiaj sobie.. :D Jakbym byla chociaz wyglodzona..:)
Ale za to mialam dluuuugi spacer -
po gorkach, dolinach, mostach, mostkach - nad woda!;) Z moim Milym...:)
Mowie Wam ( hahah, jaki zwrot) - bylo super! Zalowalam ze nie wzielam ze soba aparatu.. A Mezus nie wzial nawet telefonu:) Mialyscieby zdjecie kalkulatorem, ale go tez nie bylo..;)
Obiecuje, ze wroce za tydzien w te piekne miejsce... a Was przeniose tam Fotografiami...:)
misssy
31 maja 2013, 11:24Oj wydziwiasz :P Ja mam kota - o ile sprztasz kuwete , wykastrujesz i dajesz dobra karme to nie czuć kota w domu. Inna sprawa to i tak mozna trzymac kota w ciazy bo sa szcepionki i mozesz sie zarazic bog wie czym od obcego futrzaka predzej niz od swojego domowego, który ejst zadbany i zdrowy :P Aczkolwiek posiadam jscze psa i jestem większa psiara niż kociara :)
lecter1
30 maja 2013, 23:54Śliczny kotek:)
paulinka2308
30 maja 2013, 21:32jaki słodziak ♥
MontBrecja
30 maja 2013, 21:30o rany..jak ci się udało z nim rozstać ? Przeurocze stworzenie....