jest!
okres przyszedł. także w nastepna sobote pomiar tj. spodenki, centymetr, waga nr 1.
do następnej soboty minie 11 dni. prawie dwa tygodnie. jestem na około -500 x 11= -5500 kalorii tj, ponad 0,5 kg.
stawiam teraz na cardio, hiit.. czyli spalacz tłuszczu. dzisiaj spontanicznie wpadlo turbo spalanie Ewy.
kto by pomyslal;) ale spontany sa the best.
milo było:) serio.
i o ile te kalkulatory dobrze licza, to tak waga powinna spadac.
jedno ale jest takie, ze jadlam 1800..i waga nie spadala, a to tylko roznica około 200 kalorii. wiec lol.
być może zwazywszy na wieksza ilość miesni, i więcej spalonych kalorii, potrzebuje więcej? zobaczę.. może prawde pokazuje kalkulator w którym powinnam zaznaczyć bardzo duza aktywność, bo zaznaczyłam duza.
chociaż bardzo duza nie jest, mimo pracy fizycznej, która w downtown opierala się na tym samym, a była dużo ciezsza... az odciski miałam na nogach i paznokcie mi zeszly. lol
nie ma porównania z tym co robie teraz, chociaż latwo nie jest.
powiem tak, mam nadzieje na schudniecie, ale wieksza na nie przytycie, bo wtedy to padne na zawal. chociaż 2000 kalorii przy tym co robie, mysle, ze jest ok i jem zdrowo.
wszystko okaze się za tydzień.
jeśli waga nie wzrośnie, ale również nie spadnie...zwieksze być może jeszcze trochę.
dziwny sposób odchudzania, na jedzeniu więcej...
no ale chce spalic tłuszcz.
mam rozne myśli, co do brzucha.. wygląda to niestety jak skora, ale przecież to nierealne, ze po odchudzaniu nic a nic sie nie skurczylo;/
z drugiej strony uważam, ze stojąc wisiałby mi 'plaszcz' i dalaby rade to wynaciagac tak, żeby odkryc miesnie... albo raczej jakby napiela miesnie to bylyby widoczne.. a tu uj.
chociaż ma miekka konstytencje, ale również nieduza ilość wyczuwalnych grudek pod skora.
dodatkowo wazny aspekt i chyba najważniejszy to taki, ze kurde nie waze 50 kg.. gdybym tyle wazyla i nadal miała to cos.. OK. skora.. nic z tym nie zrobie.. ale waze 61 kg.. mam z czego zrzucać jeszcze..do niedowagi mi daleko... a miesni, mimo widocznych, nie posiadam az tak wielkich jak kulturystka. dzizas. daj mi sily:)
dzisiaj zrobiłam sobie szoru szoru szczota, peeling kawowo sietowski.. sorry evelinowski no i później cold shower i lod... następnie kremik eveline again... i chciałabym to robic bardziej regularnie.. peeling może niecodziennie, ale ta magie z lodem i szczota codziennie... do tego cardio, cardio, hiit.. zdrowe 2000kalorii.
i zobaczymy czy cos sie uda. gdyby waga ruszyla... to tak jak mowie, chce dobic do 55 kg.
do mojego celu. kiedy go osiagne.. [być może nie będzie az tyle potrzeba, bo jeśli to co mam to tłuszcz, to jest tego może z 2 kg, ale wiadomo, ze traci sie trochę miesni, wody etc] i nadal będę miała to cos na brzuchu, ale dużo mniejsze.. to zrzuce jeszcze trochę, gorzej jeśli dobije do 55 i okaze sie, ze cm z brzucha nie spadly, wtedy będę musiala zderzyć sie z przykra rzeczywistoscia - tak to skora.
tyle kobiet rodzi, tyle ludzi sie odchudza po 50 kg..i nie maja problemu.. masuja cwicza i działa wszystko. wiec licze na to, ze cierpliwość, zdrowa dieta, spa i ćwiczenia dadza sobie rade. w końcu 20 lat ciało miałam zaniedbane.. a walcze dopiero około 2 lata.. a rok tak na serio.
jutro w planach zakupy i raczej rest, a w niedziele pocwicze chodaka, bo kurde spodobalo mi sie, lol ! <3 czuje endorfinki....kyrie, zwariowałam...ale serio je czuje:D
a jeśli jutro znajde czas po zakupach i porządkach, to pocwicze hiita ;d
planuje kupic sobie ryz i makaron razowy, oraz kilka porcji kurczaczków na obiadki:D
trzeba sie proteinowac:D nie ma lyyypy xd:D
yee.
co do przyjaciol to lol.. gdybym faktycznie miała liczyc na nich... i w ogole na innych... to padlabym...
umiesz liczyc, licz na siebie..twoje szczęście innych jebie...
codziennie mam w sumie jakas ochote na 'cos' ale nie jest na razie az tak niepohamowana... według rady napisałam do M... żeby pogadać z kims to mi przejdzie, ale oczywiście jest busy... zawsze busy jak Gabrysia dzwoni:) szkoda, ze bedac u mnie na telefony od zwierzających sie koleżanek i problematycznych kolegow ma czas i ochote..i nie przeszkadza mu to, ze siedzi u mnie, 'w goscinie' lol na moich palacach .... ok :D ponosi mnie wyobraznia... powinien poswiecic mi czas, pogadać... i zresztą nieładnie chyba jest tak, jak przyjezdzasz do kogos, ale 'spedzasz' czas z kims innych.
jebac to:D
" kiedy upadniesz, będę przy Tobie - podloga" - love it !
jeśli Ty sam nie uwierzysz w siebie, nikt tego nie zrobi, bądź pewien - i yoo.
dlatego samotność dużo mnie nauczyla, dlatego stroniłam i w pewnym sensie nadal stronie od ludzi. sa, za chwile ich nie ma. a ja przyzwyczajam sie, daje cala siebie.. a ktoś później to wykorzystuje.. wyslalam tyle kartek na swieta.. dostałam jedna.. lol
i podziękowania od moni. a paulia? a wojtek? no chyba, ze nie dostali... bo zly adres, bo zginelo. chuj wie.
wojtek nawet nie napisze, kolejny przyjaciel. w sumie mogłabym ja sie odezwac..i chyba tak zrobie.
tylko czemu zawsze ja musze zabiegac o innych?
i dokanczajac ma blyskotliwa myśl, [bo już nie jem od 3,5h i brzuszek glodny wiec musze leciec w kime] chodzi mi o to, ze najlepiej polegac na sobie i w sobie mieć oparcie. pracować na sobą, swoimi słabościami, radzic sobie z kłopotami samemu! bo jeśli uzależniasz problem, np. od rozmowy z przyjacielem - która może go rozwiazac... a tej rozmowy nie dostajesz, bo przyjaciel busy..to jesteś w dupie i masz kompuls..;]
przykre, ale prawdziwe.
i nie chce być upierdliwa, bo może spi, bo może robi cos ważnego, bo może pracuje bla bla... i chuj. dla innych ma czas. do mnie nawet w tym tyg nie zajrzał. ale do kolegow na north jeździ po 3 x dziennie.
tak było jak chodziliśmy, tak jest jak sie przyjaźnimy.
when life gets complicated i lift !
jedna milosc i nie zmienia sie nic.
do jutra ! elo:)