w sumie miało to wygladac inaczej, mało wszystko i powoli. ale w sumie i po co, tak się nawdupczalam, ze az mi nie dobrze. caly rok walki... schudłam i jest roznica, ok.
ale nadal czuje się tlusta, nie mam cyckow a kośćmi mogłabym zabic, za to mam wielgasny brzuchol..i telepiace się ciało, z którym mimo diety i cwiczen, nie mogę sobie poradzić,w ciuchach wygląda ok..nago beznadziejnie.
nie jestem dumna z moich poczynan, bo w sumie po co się było tak nawpierdalac, z jedzeniem było ok w miare, ale słodycze...plyne..;) zrobie trochę na zlosc mojemu i tak wyjebanemu w kosmos brzuchowi... o którym każdy mowi, ze to skora i nic z nia nie zrobie... a ja się koncze psychicznie. kurwa.
na szczęście już po.. obym jutro nie plynela to będzie ok.
jutro zaczynam od nowa. nowy plan tak jak mowilam 2000 kal plus turbo.
i mniejsza ilość kalorii w zaleznosci od dnia, gdzie nie ma pracy etc.
zdrowo, powoli, bez słodyczy, jedynie sobota one day for sweets, w ta sobote sobie odpuszczę... zjem dopiero w nast. oczywiście wlicze to w bilans.
jutro 10 dzień turbo... wierze w nie jak w bóstwo, ze sprawi wreszcie to na co czekam.ze da impuls....
mojemu cialu do zmiany.zwaze się po okresie.
i chce się trzymać idealnie z kaloriami, ćwiczeniami i zasadami.
jutro dzień 1. chociaż sil już brak mi czase.bye