Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
czyżby udana próba....?


Miałem właśnie zacząć biegać i ćwiczyć...

Niestety za mocno obcinałem paznokcie i paznokieć zaczął wrastać w palec z boku.  Skończyły się spacery, nie mówiąc o bieganiu.

Próbowałem samemu wyleczyć palca, niestety nie udało się. Pod koniec listopada poszedłem do chirurga, który wyciął mi to coś bolącego? i tak minął grudzień. Waga na szczęście nie podniosła się, tryb jedzenia także się nie zmienił? na szczęście.

W styczniu i lutym powoli pakowałem wszystkie rzeczy i wywoziłem do magazynu. Do końca lutego musieliśmy się wyprowadzić, a nasza wprowadzka niestety zmieniła swój termin. Trzeba było wynająć stancję i zabrać się za wykończenie nowej chałupy.

I właśnie tu zaczęły się schody?. Fachowcy (koledzy) pili dużo kawy z cukrem, siedząc przy nich (byłem im potrzebny do robienia kawy i podaj/przynieś) zacząłem podjadać z nudów i pić z nimi tą kawę z cukrem. Wieczorami by się odstresować popijałem piwo.

Do tego doszło ścięgno Achillesa w obu nogach... tak to jest jak się 100 lat nie ruszało, a nagle zaczęło nosić worki z cementem, terakotę, panele podłogowe... heh

Waga wróciła. Niestety zmienił się typ mojej otyłości. Wcześniej miałem tzw. jabłkową. Czyli sam brzuszek (balonik). Mogłem jak siedziałem na nim szklankę piwa postawić. Teraz weszło w brzuch, ale w dół, zrobił się okropny zwis. Na piersi i tyłek? to dopiero efekt jojo? heh