No właśnie. 58,7 kg. 55kg jest (niby) blisko, a jednak tyle jeszcze pracy... Jednak cieszmy się tym, co mamy, co osiągnęłyśmy do tej pory. Osobiście, kiedy patrzę na znajomą, która tak samo wiecznie się odchudza jak ja , to aż mi jej żal. Biedna, była przez jakiś czas (2 lata temu i wtedy, gdy byłam w ciąży) szczuplejsza ode mnie, a teraz śmiem powiedzieć, że ma sporą nadwagę, ba, może haczy o otyłość. Niby zdaje sobie z tego sprawę, niby mówi, że próbuje, ale... efektów to ja nie widzę... Kiedyś byłam na tyle złośliwa, że pewnie bym się z niej śmiała, bo wiecznie rywalizowałyśmy, która będzie mieć lepszą figurkę itd, ale teraz to to już nie jest śmieszne. Będzie jej ciężko, oj będzie...
Wczoraj zadzwoniła do mnie znajoma, czy miałabym ochotę wyjść gdzieś z nią i jeszcze jedną koleżanką. Pogadałam z mężem iiiiii???????? IDĘ A co! Raz na jakiś czas można, a ostatnio wyszłam z koleżankami... przed Bożym Narodzeniem 2011. No to chyba mi się należy, nie? Ciekawe tylko jak małżonek da sobie radę z tym zarazkiem małym, który ostatnio jak rzep się do mamy przyczepił... Pytanie: co ja na siebie włożę? Zaraz szafę przeszu... Nic nie zrobię, bo się maluda obudziła i jest głodna. Ona nie jest na diecie, więc wcina smakołyki... A mama patrzy
takaja27
30 sierpnia 2012, 14:32Jasne, czasem trzeba wyjsc! bardzo wskazane!!!
alex156
30 sierpnia 2012, 13:21Miłej zabawy z koleżankami :D
roogirl
30 sierpnia 2012, 13:20Chciałabym tyle ważyć. Gratulacje!