Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
By zająć czymś mój wiecznie głodny mózg...


Ja nie wiem, nie czuję głodu fizycznie, za to wiecznie czuję apetyt na coś. Między innymi dlatego tu zajrzałam. By wygonić te myśli o cieście, które wczoraj upiekłam (sama na siebie bata kręcę...), o kanapce z serem żółtym, od której jestem uzależniona (obecnie na odwyku), o pizzy mrożonej (no co? lubię pizzę, nawet mrożoną;P)... Akysz!!! Chyba ciągle myślę o jedzeniu...

No to może napiszę, co dziś robiłam.
Był dziś u nas znajomy mego męża z córeczką na kawie. Przyniósł pączki!!! Yhym yhym, tzn, przynieśli mojej córuni takiego suuuuper misia. Moja myszka, jak zwykle na widok innego dziecka, zwariowała i nie chciała się od tamtej dziewczynki odczepić. Po prostu jakbym dziecka nie miała w domu- tak się bawiła;)
Potem zrobiłam obiad... Ten moment pominę. Dodam tylko, że było dietetycznie i pyszzzzznie;D
Następnie czekałam, aż córka się obudzi, bo sama nie mogłam się zdrzemnąć i nie chciało mi się siedzieć w domu. Jak to jest, że jak dziecko zasypia, to jest takie "uuuffff", a jak człowiek zrobi wszystko, to zaczyna się nudzić i czeka, kiedy się ta mała zaraza obudzi, bo nie ma co robić...
Później poszliśmy na spacer. No i tu było zabawnie. Poszliśmy do szwagra i nie chcieliśmy siedzieć w domu, bo była w miarę ładna pogoda i stwierdziliśmy, że nie będziemy wchodzić normalnie do ich domu, tylko pójdziemy od razu na ogród z tyłu i wyciągniemy ich na dwór. Jesteśmy na ogródku, drzwi na tyle domu otwarte, nikogo na parterze, jakieś pieniądze na lodówce, nawet nie słyszeli, że ktoś wszedł. To ja mówię "zrobimy jakieś jaja". Myślałam, żeby coś wziąć i pójść do domu, żeby potem się troszkę pomartwili, a następnie się przyznać, ale darowałam sobie. Zamiast tego zrobiliśmy sobie herbatę w kuchni, wynieśliśmy na zewnątrz, usiedliśmy i w spokoju piliśmy. Troszkę nam się już nudziło, więc stwierdziliśmy, że zapukamy w drzwi wejściowe i uciekniemy z powrotem na ogródek. Tak zrobiliśmy. Zszedł 7-letni syn szwagra i patrzy- nikogo nie ma. Wszedł po coś do kuchni, skąd było widać ogród i nas znalazł. Szwagier bardzo się zdziwił na nasz widok i pyta "A wy co tu robicie?", a my na to "A, herbatkę pijemy...". Zwróciłam mu uwagę, by troszkę uważali i zamykali drzwi, lub chociaż nie zostawiali pieniędzy na widoku, ale nie sądzę, żeby to coś zmieniło...

Wróciliśmy do domu i dalej według planu: mała ogarnięta, kaszka, do spania... Aha! Chciałam się pochwalić, że moja kochana córunia zasnęła mi wczoraj o 19.00 i wstała dziś rano o 8.00!!! A to (chyba) dzięki temu, że miała tylko jedną drzemkę w ciągu dnia. Dziś zrobiliśmy to samo. Zobaczymy, jak będzie. Niby zasnęła koło 19.00, zobaczymy, jak będzie wyglądała noc.

To chyba wszystko. Pozdrawiam i niech moc będzie z Wami!!!