Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
problem z organizacja czasu jest MOIM problemem.


No cóż moje wyzwanie jeszcze nie dobiegło końca a już poległo w gruzach. Pewnie dlatego, że jestem kiepska jeśli chodzi o organizowanie swojego czasu, ale to nie szkodzi, kiedyś muszę się w końcu z tym uporać, więc dlaczego nie teraz? Jak co roku im bliżej lata, tym większą presję czuję pod względem wyglądu... To teoretycznie powinno pomagać, ale u mnie uczucie presji pcha mnie raczej  w stronę lodówki. 

Nie mogę zrezygnować ze słodyczy całkowicie, to jest nierealne w moim przypadku, dlatego też postanowiłam kupić sobie gorzką czekoladę i jeść ją gdy mam ochotę na coś słodkiego, oczywiście w umiarkowanych ilościach. Jednakże wolę zjeść kostkę czekolady, która da mi satysfakcje niż pół chlebaka, który ma ją zastąpić. Dodatkowo będę jednak zapisywać co zjadłam, ponieważ z przykrością stwierdzam fakt, iż z nawyku "wpierdalania" ciężko jest wyjść a jak już przestanie się to robić przez jakiś czas i sądzisz, że jesteś ponad to, to właśnie w tym momencie niepostrzeżenie zaczynasz sobie pozwalać na więcej i znowu zaczynasz się nażerać. Tak właśnie stało się ze mną. Normalnie jak jakiś ćpun... 

Wyzwanie zaczynam od nowa, od dzisiaj i będzie to 10 dni, z dniem przerwy w piątek 24 kwietnia. Nic dziwnego, że nic mi się nie udaje jak z poziomu -1 rozpędzam się na poziom 10 zamiast robić małe kroki, które mimo braku mojej sympatii muszą w końcu pojawić się w moim życiu. Jak będę ciągle stawiać sobie zbyt duże wyzwania, którym nie mogę w danym momencie sprostać to najzwyczajniej w świecie będę wiecznie niezadowolona z siebie samej. 

Jeszcze jedna ważna rzecz. Zacznę znowu biegać "w trybie" dzisiaj. (ninja)