Tydzień temu wróciłam z Poznania z metamorfozy, którą zorganizowała Vitalia na swoje dziesięciolecie dla 10 dziewczyn z sukcesami w zdrowym odchudzaniu z Vitalią.
Z pewnymi obawami wsiadałam do pociągu. Jak to wszystko będzie wyglądało? Jakie dziewczyny tam spotkam? W jakim stopniu będą chcieli mnie zmienić?
Moje obawy okazały się bezpodstawne. Spotkałam świetne dziewczyny, pewne siebie, silne, wiedzące, czego chcą od życia: Agnieszka, Ania, Marlena, Justyna, Gosia, Agnieszka, Monika, Magda, Anita, Ola.
Pierwszego dnia zabrano nas na metamorfozę fryzjerską. Bardziej odważne dziewczyny zmieniły się nie do poznania. Ja akurat delikatnie zmieniłam kolor i długość włosów. Oto ja w nowym uczesaniu.
Dzięki dla Ani, która mnie farbowała, obcinała i czesała.
Następnie udałyśmy się na zakupy i wieczór przymiarkowy. Nasza wspaniała stylistka Asia przyglądała nam się bardzo uważnie i dobierała nam ciuszki na sesję zdjęciową. Ubrać 11 dziewczyn na raz, to nie lada wyzwanie. Asia "szacun" !!! Dałaś radę. Dla kilku z nas wieczór skończył się późno w nocy przy lampeczce wina w zaciszu hotelowego pokoju.
W sobotę zaraz po śniadaniu banda fryzjerów (Gosia, Bartek i Bartek) i makijażystek (Kasia i Paulina) porwała nas do Niewierza do przecudownego studia fotograficznego Magdy i Norberta. W budynku starej szkoły Magda i Norbert urządzili magiczne miejsce, gdzie czułyśmy się jak rasowe modelki, gwiazdy filmowe, etc. Aż miło się pracowało i człowiek nie czuł skrępowania aparatem fotograficznym i kamerą (http://mangdastudio.com). Bardzo chętnie bym tam wróciła z moją rodzinką na wspólną sesję. Niestety to jednak jest kawałek drogi. Ale zobaczymy, może się kiedyś uda.
Już się cieszę na te zdjęcia z sesji. Czułam się mega sexy w mojej czerwonej sukience. Specjalnie nie wkleję tutaj żadnych zdjęć, żebyście byli ciekawi naszych metamorfoz.
Jak już byłyśmy uczesane, umalowane, to ruszyłyśmy w tango. Po powrocie do Poznania udałyśmy się na drinka i na dyskotekę. Już dawno się tyle nie wytańczyłam. Było cudownie. Aż żal było odjeżdżać do domu, mimo że tęskniłam za mężem i naszymi zuchami.
Na koniec - w niedzielę można się było umówić z Asią na zakupy. No i poszalałam. Sportowe ciuchy zamieniłam na takie bardziej dopasowane, podkreślające moją nową sylwetkę. Jak to ujął mój kolega: "wylaszczyłam się".
Takie oderwanie od codzienności przydaje się każdemu. Polecam. Mam nadzieję, że nie stracę kontaktu z tymi cudownymi Vitalijkami.
Na koniec jeszcze raz chciałam podziękować wszystkim osobom, które miały swój udział w przemianie nie tyko mojej, ale nas wszystkich. Efekty będziecie mogli podziwiać prawdopodobnie w lipcu.
tina0920
27 maja 2015, 10:10Masz dar opowiadania i pisania ,super przedstawiłaś te wspaniałe chwile . Też jestem ciekawa tych zdjęć . Cieszę się że mogłam cię poznać i szkoda że miałyśmy tak mało czasu . Nie było sposobności żeby ze wszystkimi porozmawiać. Pozdrawiam.
Małgosia
26 maja 2015, 11:15:)