Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
30.11.2018r.


koniec tygodnia, ja zawinięta w koc, kawka i książka.... Nieplanowane wolne, czas na relaks i dystans do roboty.... Oszaleje tam kiedyś albo z nerwów padne... Staram się nie przejmować sprawami, na które nie mam wpływu ale zawsze pojawiają sie emocje jeśli coś dotyczy mojej osoby. Muszę zmienić pracę, ale na to przyjdzie czas bo chwilowo jestem zblokowana i każda pochopna decyzja może mi wyjść bokiem- niestety bo najchetniej to rzuciłabym wszystko teraz, już, zaraz... Na razie jestem zapisana na dwa kursy ( dopiero w maju), muszę ostro popracować nad kondycją i skupić sie na sobie.

To są też moje motywacje:

- kursy: nowi ludzie, wiadomo pierwsze wrażenie jest ważne a przy moich kompleksach też muszę zadbać o to, żeby się skupiać na chłonięciu wiedzy a nie myśleniu jak strasznie wyglądam ;P;

- zmiana pracy - tu kluczową rolę będzie najprawdopodobniej odgrywała kondycja ale wygląd też bedzie istotny, no może nie tyle sam wygląd ile samoakceptacja;

- w lipcu: bardzo ważna uroczystość, rodzinno- towarzyska, na której chcę dobrze wyglądać i świętować;

- w sierpniu: wyjazd na wczasy ( no nie bede na plaży w burce siedzieć a na chwilę obecną chyba tylko tak nie czułabym się skrępowana);

Mogłabym napisać, że przez te zawirowania to  wczoraj wypiłam wino zamiast iść na trening, w środę też odpuściłam zumbę i dieta - mimo że trzymana do kolacji na 6 to wieczorem staczała się na 3- mogłabym ale oszukałabym siebie samą... To moje leniwe dupsko jest temu winne bo prawda jest taka, że o ile diete moge sobie jakoś wybaczyć o tyle te treningi to głupie, bardzo głupie małpie myślenie bo to właśnie wycisk i wysiłek fizyczny pomagają najbardziej na bałagan w głowie!!!! Zanotować, zapamiętać aaa i jeszcze jedno- po raz setny przeprosić się z orbitrekiem i walczyc o tę "trudna przyjaźń" ;)