Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 74 :)




I znowu się zważyłam - dzisiaj podajemy wyniki w grupie wsparcia do której należę, a zdecydowanie nie miałam ochoty podawać wyniku z czwartku, bo był masakryczny zatem dzisiaj..... 69,2 coś nie tak było z tym czwartkowym ważeniem, bo 1,1 kg w 3 dni to raczej niemożliwe organizm mi jakiegoś figla spłatał, wredny

Ból ucha na szczęście przechodzi, ale ze spacerami jeszcze poczekam, nie chcę tego ucha przewiać. Więc dzisiaj do rodziców na obiad nie na nogach, tylko samochodem. Ale nadrobię na stepperze i hula hopie ten ruch

Oglądałam wczoraj swoje zdjęcia z okresu kiedy osiągnęłam swoją wagę maksymalną (79,9), czyli z października 2011 - masakra ja w ogóle w lustrze tego nie widziałam, że byłam takim wielorybem, jak teraz oglądam siebie z tego okresu, to porostu nie wierzę, że to ja  jak ja mogłam nie zauważyć, że tak się spasłam ogólnie to ja wcześniej nie byłam gruba, zaczęło się jak się wyprowadziłam z domu - od stycznia do października przytyłam ok 10 kg nagle sobie zdałam sprawę, że moja Mama naprawdę dietetycznie i zdrowo gotuje, a ja wręcz przeciwnie. Ale spora wina w tym mojego Lubego - to on mnie nauczył robienia tych wszystkich tłustych sosów, dodawania za dużo śmietany, za dużo żółtego sera. A tak w ogóle jak go poznałam to ważyłam jakieś 59 kg, a potem zaczęło się wspólne jedzenie pizzy, kfc, jakies chipsy, zanim go poznałam to takie śmieciowe jedzenie jadłam kilka razy w roku, a nie kilka razy w tygodniu. No więc wniosek taki, że Luby mi baaardzo pomógł zmienić się w wieloryba, ale na szczęście teraz pomaga wrócić do normalnego wyglądu

Oj rozpisałam się, to jeszcze podam wczorajszy ruch: hula hop 40 min, 1,5 h sportów na PS